sobota, 5 kwietnia 2014

Crazy SHINee

Hello ~~ ^^ Powracam z czymś... CRAZY xD ! Kolejny dziwny OneShot mojego wykonania. Miłego czytania (nie pogardzę komentarzami ^^ Dajcie znać czy się podobało ;) ) 



Ja, Minho i Key, wracaliśmy z SM z próby. Taemin i Jonghyun zostali w domu, bo…Powiem szczerze nie chciało im się jechać. Taemin to otwarty człowiek. Mówi co mu ślina przyniesie na język. Kiedy przekroczyliśmy próg domu usłyszeliśmy śmiechy, płacze, wrzaski i coś  na wzór histerii. Udaliśmy się do źródła tych hałasów. Pod łazienką stał Maknae i przepraszał. Z łazienki dochodził płacz. Postanowiłem podejść do Taemina.
-Taemin…Co się dzieje?
-Bo Hyung…Ja się patelnią bawiłem.
-Jak to się bawiłeś patelnią?
-No normalnie. Bo ja sobie coś smażyłem…
-Co sobie smażyłeś? – zapytałem z ciekawości, ponieważ byłem przekonany, że oni jedzą jakieś fastfood-y pod naszą nieobecność, ale jego odpowiedź mnie zdziwiła.
-Bo mi się nudziło, to tak sobie coś smażyłem, nawet nie wiem co .
-No mniejsza z tym, bawiłeś się tą patelnią i co się stało?
-No i uderzyłem Jonghyuna.
-Normalny jesteś?!
-Ni…
-Nie odpowiadaj, przecież to oczywiste, że „nie”.
-Hyung, ale ja go nie chciałem uderzyć.
-A tak konkretnie gdzie go uderzyłeś?
-W kroczę.
-Gdzie?! – Boże, widzisz i nie grzmisz. Ten Taemin mnie kiedyś wyprowadzi z równowagi. Dziwię się, że po 5 latach jeszcze z nim wytrzymujemy. Podszedłem do drzwi od łazienki i zobaczyłem naszego Dinusia trzymającego się dłońmi, między nogami.
-Jonghyun…Wszystko Ok?
-OK ?! Co ma być „Ok”? Dostałem w kroczę rozgrzaną patelnią i wiesz co? Czuję się zajebiście. Nawet lepiej niż „zajebiście”. To całe zajście mnie tak podnieciło, że zaraz chyba pójdę i go zgwałcę! – Taemin, który stał przed łazienką z Kibum'em i Minho, był przerażony. Odruchowo schował się za żabolem.
-Dobra, Jonghyun uspokój się. On na pewno nie chciał tego zrobić. – Próbowałem zapanować nad sytuacją.
-„Nie chciał”? Hyung on mnie gonił po domu z tą patelnia.
-Taemin?! Czy tobie się nudzi, aż do tego stopnia, że bezbronnych ludzi ganiasz z patelnią.
-„Bezbronnych”? Onew-hyung on mi wcześniej nałożył pasztet na głowę.
-Pasztet? – Zdziwiliśmy się wszyscy.
-Jonghyun, wy po prostu jesteście siebie obaj warci. Dlaczego mu położyłeś pasztet na głowę?
-No bo on tak po prostu leżał.
-STOP. Pogubiłem się. – Odezwał się Key – Kto leżał. Taemin czy pasztet?
-A co za różnica i to i to, więc…- Nie dokończył bo Taemin rzucił się na niego z łyżką od herbaty. On jest naprawdę dziwny. No bo serio, kto trzyma łyżeczkę do herbaty w kieszeni spodni. No ale, jakby nie patrzeć to Taemin . Odciągnęliśmy ich od siebie i każdy poszedł do swojego pokoju.

***

Siedziałem w moim pokoiku, gdy nagle drzwi się otworzyły.
-Onew…?
-Taemin …Coś się stało?
-Tak. Muszę z tobą porozmawiać. – Powiedział to tak poważnie, że aż się przeraziłem.
-Co się dzieje?
-Bo hyung…Ja przeczytałem w Internecie, że po takim uderzeniu można nie mieć dzieci.
-Oj przestań. Jonghyun jest twardy.
-Racja Hyung. Jonghyun będzie jeszcze maszyną do zapłodniania. –Ten mały naprawdę ma coś nie tak z głową. Godzinę później siedzieliśmy w salonie oglądając film o grzybach. Interesujące prawda? Oglądaliśmy w ciszy, którą niespodziewanie przerwał Minho puszczając cichacza. Wpadliśmy w śmiech. Tłumaczył się, że to nie chcący, ale my wiemy swoje. Potem ciszę przerwał Jonghyun beknięciem. Ten w odróżnieniu do Minho zaczął mówić, że pięknie mu wyszło. Dobra… To było trochę dziwne. "Boże, z kim ja żyję?" No i w końcu ciszę przerwał Taemin.
-Hyung’s jak wygląda Minho w dormie? – Nie za bardzo wiedzieliśmy co mu odpowiedzieć.
-Przez okienko. –I tu wszyscy facepalm.
-Tamin ty głupi jesteś.
-No ktoś musi. – No przynajmniej w jednym ma rację.  Nagle Jonghyun oznajmił, że idzie do baru. Tak po prostu. Chciał iść sam, więc go nie zatrzymywaliśmy.



Była 2 w nocy. Nie chciało mi się spać, więc włączyłem laptopa. Postanowiłem wejść na skype. Tam siedział Himchan. Dzwoniłem do niego. Tam odebrał Youngjae. Starszy spał na biurku a Youngjae malował mu twarz. Ambitne. Do mojego pokoju wszedł schlany Jonghyun. I jeszcze bezczelnie się położył na moim łóżku. No co on sobie myśli. No chyba go DON’T. Postanowiłem mu tego nie puścić płazem. Rozumiem jakby to był Mniho to bym mu to puścił płazem. No bo, jakby nie patrzeć to żaba. Mniejsza o to.



Wstałem dosyć wcześnie. Nie tylko ja. Key, Minho i Jnghyun też wstali. Byliśmy zdziwieni, że Jonghyun wychodzi z pokoju Taemina. Co on tam robił? Z dołu można było usłyszeć szloch. Zeszliśmy w tamto miejsce. Tam siedział Maknae. Cały się trząsł. Podbiegliśmy do niego.
-Taemin..co się stało? –Zapytał zatroskany Minho. Key obserwował Jonghyuna. Zauważył coś niepokojącego. Jonghyun miał malinkę na szyi. Co dziwnego pachniał perfumami Taemina.
-Jonghyun! COŚ  TY  MU  ZROBIŁ?! –wybuchnąłem- Jak mogłeś mu to zrobić!? Wypieprzaj z tego dormu, ale już !!!!!
-Hyung to nie tak. – odezwał się Taemin, który nie spodziewanie zaczął się śmiać.
-On mi nic nie zrobił.
-Jak to ci nic nie zrobił?
-No bo, on przyszedł pijany, a ja wtedy siedziałem przy komputerze. Podszedłem do naszego lśniącego żula i ściągnąłem mu koszulkę. Rzuciłem ją gdzieś w kąt pokoju. Rozczochrałem mu włosy, żeby wyglądały jakby były po upojnej nocy. Popryskałem go swoimi perfumami, wiecie ja nie sądziłem , że tak ładnie pachnę. I jeszcze dowaliłem mu malinkę na szyi.
-Tamin ja cię… - Nie dokończył Jonghyun.
-Ja ciebie też Hung kocham. –Powiedział Taemin i jak gdyby nigdy nic poszedł do kuchni i sztachnął się nutellą.

p.s: Wcześniej współpracowałam z innym blogiem, i w związku z tym, że ostatnio nic nie dodawałam, postanowiłam wskrzesić, z tamtego bloga mój OneShot ^^  

Blog na którym są również moje opowiadania, i to powyższe :D (ja, jako Chunji ^.~) http://yaoidreams.blogspot.com/ 

środa, 22 stycznia 2014

Skaza 10#

Witam robaczki ^^ Reaktywuję "Skazę" ^^ Zapraszam do czytania, i komentowania ;) 



Obudziłem się dosyć wypoczęty. Z okna, wprost w moje oczy, uderzały promienie słońca. Przekręciłem się na bok, z zamknietymi oczami i z lekkim uśmieszkiem na buzi. Zamachnąłem się delikatnie ręką, chcąc objąć Kai'a, jednak...Jego nie było. Zasmuciło mnie to troszkę. Wstałem, i udałem się na poszukiwania Jongina. Lekko otworzyłem drzwi, a usłyszałem Kai'a rozmawiającego przez telefon. Usłyszałęm tylko kawałek rozmowy.



-Albo oddajesz co moje, albo przekonacie się jaki jestem naprawdę. 



Nic z tego nie zrozumiałem. To on teraz jest "fałszywy"  ? Sam nie wiem.



-Ohh, Sehunnie - Powiedział uradowany Jongin, podchodząc do mnie, i delikatnie składając pocałunek na moich ustach.

-Hejo Hyung. - Odpowiedziałem na jego powitanie, dosyć chłodnie, czego wgl nie planowałem, i sam nie wiem czemu tak wyszło.

-Co się dzieje? - Zapytał z troską, delikatnie gładząc moje włosy.

-Nic, idziemy coś zjeść? - Odparłem mu, już z większym entuzjazmem, mimo to, on dalej uważał, że coś się dzieje, i drążył temat. Usiedliśmy przy stole w kuchni, i zjedliśmy płatki śniadaniowe. No tak, Kai ubóstwiał jeść płatki na śniadanie. Jego mama pojechała już do pracy, co oznaczało, że jesteśmy sami w domu. Siedzieliśmy przy stole, a Kai znowu zaczął temat, czy wszystko ze mną OK.



-Omo Hyung, naprawdę się nic nie dzieje.

-Na pewno?

-Tak.

-No dobrze, ale...Jakby coś się działo to mi powiesz tak?

-Tak.

-Obiecujesz?

-Tak.

-Naprawdę? - Boże, on mi nie da spokoju.



Wstałem. Podszedłem do niego i go pocałowałem, dosyć namiętnie.



-Naprawdę, hyung.



Patrzyliśmy sobie w oczy, po czym Kai mnie pocałował. Nasze usta nie zamierzały się od siebie odkleić. Usiadłem okrakiem na kolanach swojego hyunga. On położył swoje ręce na moich ramionach. Delikatnie jeździł opuszkami palców po moich obojczykach, co sprawiało mi nie ziemską przyjemność. Potem jedną ręka masował skórę na moim karku, co też było dosyć przyjemnym uczuciem. Ja natomiast, swoje ręce zaplotłem wokół jego szyi. Trochę się wierciłem na jego nogach, co rusz zahaczając o jego przyrodzenie. Wywoływało to w nim fale podniecenia, widziałem to po jego mimice twarzy, i słyszałem ciche westchnięcie, za każdym razem gdy się poruszyłem. Było tak cudownie, ale...wszystko co dobre w końcu się kończy.



-Sehunnie, musimy się zbierać. Za 30 minut masz umówioną wizytę kontrolną u hematologa.



Powiedział, po czym ściągnął mnie ze swoich kolan, i wstał. Ja usiadłem na krześle. Nie wiem co się działo. Pragnąłem Kai'a, tak jak jeszcze nie pragnąłem nikogo innego. Nawet Byun'a. Siedziałem tak, i rozmyślałem o mnie i Kai'u, kiedy on własnie zszedł na dół, i oznajmił mi, że taksówka już czeka. Poszliśmy do samochodu. Zauważyłem, że Jongin całą drogę był smutny. Chwyciłem jego dłoń w swoje dwie. On spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Całą drogę w aucie trzymaliśmy się za ręce. Siedzieliśmy pod gabinetem, czekając na lekarza. W domu Kai'a w ogóle się nie denerwowałem, za to on tak. Teraz, obaj siedzieliśmy zdenerwowani. Bałem się co powie lekarz. Chciałbym być już zdrowy. Męczy mnie już ta choroba. Nienawidzę jej. Nie mam pojęcia, jakbym to wszystko wytrzymał gdyby nie Kai. Lekarz zawołał nas do gabinetu. Nogi miałem jak z waty. Ręce, moje i Jongina, nie puszczały się ani na sekundę. Usiadłem na krześle. Niestety było tylko jedno, dla pacjentów, toteż Kai musiał stać obok mnie. Podałem lekarzowi najnowsze badanie, jakie ostatnio wykonałem. Doktor wyciągnął je  z koperty, w która były zapakowane. Przeglądał dość uważnie, w ciszy. I tu pojawia się problem. Nie mogłem znieść tej ciszy. I jeszcze ta miny, z kategorii poker face. Zero emocji. Mógłby chociaż się uśmiechnąć, skrzywić twarz w jakikolwiek grymas, cokolwiek, byle by tylko nie ta mina, nie mówiąca kompletnie nic.



-Panie Oh -zaczął lekarz - mogę tylko Panu pogratulować. Wyniki są rewelacyjne. Nie sądziłem, że poprawa nastąpi tak szybko. Teraz możemy Panu zmniejszyć dawkę leków, które Pan przyjmował, nie które możemy nawet wyrzucić z recepty.



Podczas gdy lekarz wypisywał receptę, ja i Jongin wewnętrznie skakaliśmy z radości. Złapał moja rękę jeszcze mocniej, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Był chyba bardziej uszczęśliwiony niż ja. Ale to takie słodkie. Kiedy wyszliśmy z gabinetu, hyung, od razu mnie pocałował, nie zważając na to, co powiedzą ludzie. Chociaż i tak nie było ich za dużo. Wyszliśmy ze szpitala. Zamierzaliśmy jechać samochodem, ale pogoda była taka piękna, że nie mogliśmy się oprzeć temu, żeby iść na piechotę. Idąc wstąpiliśmy na bublle tea. Więcej przy bublle tea rozmawialiśmy niż ją piliśmy. Po godzinnym piciu, ponowiliśmy drogę do domu. Nagle moje oczy nie wierzyły w to co widzą. Z na przeciwka szedł Baekhyun. Nie szedł sam, a mianowicie, był z Chanyeolem. Szli trzymając się za ręce. Kai zauważył, że ten widok mnie nieco zabolał. Odwrócił mnie w swoją stronę, składając namiętny pocałunek na moich ustach. Zarzuciłem ręce na jego szyję, a on swoje położył na moich biodrach. Katem oka widziałem reakcje Byuna. Stanął, a na jego twarzy malowała się wściekłość. Razem z Yeolem, odwrócił się i poszli w drugą stronę. Po tym jak oni poszli, chciałem się odsunąć od Jongina, jednak on nie chciał mnie puścić. Dopiero jak zabrakło nam tchu, to mnie od siebie odsunął. Szliśmy do domu, dosyć szybko, ponieważ, wszystko wskazywało na to, że zaraz zacznie padać deszcz, co tez nastąpiło. Wpadliśmy do domu trochę mokrzy.



-Sehunnie, chodźmy na górę. -Powiedział Kai, po czym złapał mnie za rękę, i zaczął prowadzić do jego pokoju, który był na górze.



Gdy już weszliśmy zamknął drzwi. Pchnął mnie delikatnie na łóżko, tak żebym usiadł. Pochylił się przede mną i zaczął mnie całować. Ja nie stawiałem, żadnego oporu. Chciałem go tak samo, jak on mnie. Położył mnie na łóżku, a on sam zawisł nade mną. Nie rozłączaliśmy naszych ust w ogóle. Zacząłem go rozbierać. Ściągnąłem z niego koszulkę, rzucając ją gdzieś za niego. On to samo zrobił z moją. Nasze ruchy nie były zbyt pewne. Robiliśmy wszystko delikatnie, powoli. Ale mimo to, że to Kai jest przeważnie tym, który bierze sprawy w swoje ręce, przejmuje inicjatywę, to tutaj nie za bardzo to okazywał. Niespodziewanie on odsunął się ode mnie. Usiadł na skraju łóżka.



-Hyung, coś nie tak? -Zapytałem, podnosząc się do siadu. Nic nie odpowiedział.

-Hyung? -Dalej zero reakcji.



Postanowiłem, że w tej sprawie to ja przejmę inicjatywę. Uklęknąłem za jego plecami, i zacząłem obdarowywać pocałunkami jego plecy. Przechodziłem coraz wyżej, na kark. Potem na obojczyk, które wcześniej pieściłem opuszkami palców. Zauważyłem, że to działa na Jongina. Ne jego ciele pojawiła się gęsia skórka. To zmotywowało mnie do dalszego działania. Lekko odchyliłem jego głowę do tyłu, żeby go pocałować. Po krótkim złączeniu naszych ust, położyłem go na łóżku. Nie protestował. Wszedłem na niego, siadając okrakiem na jego biodrach. Składałem na jego torsie mnóstwo pocałunków. On odchylił głowę do tyłu, z rozkoszy jakiej doznał gdy ustami dotknąłem jego sutków. Po tym on tak jakby oprzytomniał. Podniósł się i przerzucił nas do takiej pozycji, w której teraz to ja byłem na dole, a on zawisł nade mną. Ściągnął ze mnie spodnie, co spowodowało, dwa wielkie rumieńce na moich policzkach. Podniósł moją lewą nogę, tak, abym zarzucił ją na jego plecach. On zaczął masować moje udo. Stałem się coraz mniej pewny tego, czy chcę to zrobić czy nie, ale w sumie ja to nakręciłem, to się teraz nie wycofam. Kai, pozbył się swoich spodni. Jedyne rzeczy, które tarowały nam drogę do zbliżenia były bokserki. Jongin włożył dłoń za moją bieliznę. Dłonią zaczął masować moje pośladki. Nagle poczułem fale podniecenia. Ręką przez bokserki, masowałem męskość Kai'a, która i tak była już twarda. Zaprzestał swoich pieszczot, wobec mojego pośladka, i zdjął ze mnie bokserki. Pocałował moje usta, po czym odwrócił mnie na brzuch. Wiedziałem co zaraz będzie, ale nie bałem się. Kątem oka zauważyłem jak Kai rzuca swoje bokserki w bok.



-Sehunnie, postaram się żeby nie bolało. -Szepnął do mojego ucha, na co ja skinąłem głowa na znak, że rozumiem.



Włożył we mnie jednego palca. Mimo, że to tylko jeden, i tak zabolało. Uspokajająco głaskał mnie po plecach. Po chwili włożył jeszcze drugiego palca. Poruszał nimi delikatnie, tak, żeby nie sprawić mi bólu. Tak jakby...wiedział, że to boli. Niespodziewanie palce zastąpił swoim przyrodzeniem. Krzyknąłem z bólu. Po policzku poleciała mi pojedyncza łza.



-Sehunnie, przepraszam. - Powiedział te słowa, w taki sposób jakby zaraz miał się popłakać.



Złapałem swoją dłonią, jego i przyciągnąłem ją do swojej twarzy, co spowodowało, że położył się na moich plecach. Powoli poruszał się w przód i w tył. Jeszcze przez chwilę sprawiało mi to ból, ale nagle...Zacząłem odczuwać przyjemność. Zacząłem poruszać biodrami, na znak, że chcę więcej. Kai, zrozumiał. Zaczął przyspieszać ruchy. Wchodził we mnie do samego końca. Jęczałem z przyjemności, która on mi dawał. Nie musiałem długo czekać na to, aż on dojdzie. Kiedy już to zrobił, opuścił moje wnętrze. Opadł koło mnie na łóżku. Przez moją głowę przewinęło się takie zdanie "Ej, Jonginnie, a co ze mną?!"  On, jakby to usłyszał. Ponownie zawisł nade mną. Zaczął całować moją klatkę piersiową. Po chwili, myślałem, ze nie wytrzymam z napływu przyjemności. On...zaczął masturbować mojego penisa. Zaciskałem dłonie na pościeli, bo myślałem, że nie wytrzymam. Po chwili doszedłem, wyginając się przy tym w łuk. Kai położył się obok mnie, pozwalając mi się w niego wtulić. Nie miałem najmniejszej ochoty się od niego odklejać. Dłonią zacząłem jeździć po jego skórze, na brzuszku. On mnie objął jeszcze bardziej. Przez moje ciało przeleciał dreszczyk zimna. Jongin chwycił za kołdrę i mnie przykrył.


C.D.N ^^


Czas