sobota, 5 kwietnia 2014

Crazy SHINee

Hello ~~ ^^ Powracam z czymś... CRAZY xD ! Kolejny dziwny OneShot mojego wykonania. Miłego czytania (nie pogardzę komentarzami ^^ Dajcie znać czy się podobało ;) ) 



Ja, Minho i Key, wracaliśmy z SM z próby. Taemin i Jonghyun zostali w domu, bo…Powiem szczerze nie chciało im się jechać. Taemin to otwarty człowiek. Mówi co mu ślina przyniesie na język. Kiedy przekroczyliśmy próg domu usłyszeliśmy śmiechy, płacze, wrzaski i coś  na wzór histerii. Udaliśmy się do źródła tych hałasów. Pod łazienką stał Maknae i przepraszał. Z łazienki dochodził płacz. Postanowiłem podejść do Taemina.
-Taemin…Co się dzieje?
-Bo Hyung…Ja się patelnią bawiłem.
-Jak to się bawiłeś patelnią?
-No normalnie. Bo ja sobie coś smażyłem…
-Co sobie smażyłeś? – zapytałem z ciekawości, ponieważ byłem przekonany, że oni jedzą jakieś fastfood-y pod naszą nieobecność, ale jego odpowiedź mnie zdziwiła.
-Bo mi się nudziło, to tak sobie coś smażyłem, nawet nie wiem co .
-No mniejsza z tym, bawiłeś się tą patelnią i co się stało?
-No i uderzyłem Jonghyuna.
-Normalny jesteś?!
-Ni…
-Nie odpowiadaj, przecież to oczywiste, że „nie”.
-Hyung, ale ja go nie chciałem uderzyć.
-A tak konkretnie gdzie go uderzyłeś?
-W kroczę.
-Gdzie?! – Boże, widzisz i nie grzmisz. Ten Taemin mnie kiedyś wyprowadzi z równowagi. Dziwię się, że po 5 latach jeszcze z nim wytrzymujemy. Podszedłem do drzwi od łazienki i zobaczyłem naszego Dinusia trzymającego się dłońmi, między nogami.
-Jonghyun…Wszystko Ok?
-OK ?! Co ma być „Ok”? Dostałem w kroczę rozgrzaną patelnią i wiesz co? Czuję się zajebiście. Nawet lepiej niż „zajebiście”. To całe zajście mnie tak podnieciło, że zaraz chyba pójdę i go zgwałcę! – Taemin, który stał przed łazienką z Kibum'em i Minho, był przerażony. Odruchowo schował się za żabolem.
-Dobra, Jonghyun uspokój się. On na pewno nie chciał tego zrobić. – Próbowałem zapanować nad sytuacją.
-„Nie chciał”? Hyung on mnie gonił po domu z tą patelnia.
-Taemin?! Czy tobie się nudzi, aż do tego stopnia, że bezbronnych ludzi ganiasz z patelnią.
-„Bezbronnych”? Onew-hyung on mi wcześniej nałożył pasztet na głowę.
-Pasztet? – Zdziwiliśmy się wszyscy.
-Jonghyun, wy po prostu jesteście siebie obaj warci. Dlaczego mu położyłeś pasztet na głowę?
-No bo on tak po prostu leżał.
-STOP. Pogubiłem się. – Odezwał się Key – Kto leżał. Taemin czy pasztet?
-A co za różnica i to i to, więc…- Nie dokończył bo Taemin rzucił się na niego z łyżką od herbaty. On jest naprawdę dziwny. No bo serio, kto trzyma łyżeczkę do herbaty w kieszeni spodni. No ale, jakby nie patrzeć to Taemin . Odciągnęliśmy ich od siebie i każdy poszedł do swojego pokoju.

***

Siedziałem w moim pokoiku, gdy nagle drzwi się otworzyły.
-Onew…?
-Taemin …Coś się stało?
-Tak. Muszę z tobą porozmawiać. – Powiedział to tak poważnie, że aż się przeraziłem.
-Co się dzieje?
-Bo hyung…Ja przeczytałem w Internecie, że po takim uderzeniu można nie mieć dzieci.
-Oj przestań. Jonghyun jest twardy.
-Racja Hyung. Jonghyun będzie jeszcze maszyną do zapłodniania. –Ten mały naprawdę ma coś nie tak z głową. Godzinę później siedzieliśmy w salonie oglądając film o grzybach. Interesujące prawda? Oglądaliśmy w ciszy, którą niespodziewanie przerwał Minho puszczając cichacza. Wpadliśmy w śmiech. Tłumaczył się, że to nie chcący, ale my wiemy swoje. Potem ciszę przerwał Jonghyun beknięciem. Ten w odróżnieniu do Minho zaczął mówić, że pięknie mu wyszło. Dobra… To było trochę dziwne. "Boże, z kim ja żyję?" No i w końcu ciszę przerwał Taemin.
-Hyung’s jak wygląda Minho w dormie? – Nie za bardzo wiedzieliśmy co mu odpowiedzieć.
-Przez okienko. –I tu wszyscy facepalm.
-Tamin ty głupi jesteś.
-No ktoś musi. – No przynajmniej w jednym ma rację.  Nagle Jonghyun oznajmił, że idzie do baru. Tak po prostu. Chciał iść sam, więc go nie zatrzymywaliśmy.



Była 2 w nocy. Nie chciało mi się spać, więc włączyłem laptopa. Postanowiłem wejść na skype. Tam siedział Himchan. Dzwoniłem do niego. Tam odebrał Youngjae. Starszy spał na biurku a Youngjae malował mu twarz. Ambitne. Do mojego pokoju wszedł schlany Jonghyun. I jeszcze bezczelnie się położył na moim łóżku. No co on sobie myśli. No chyba go DON’T. Postanowiłem mu tego nie puścić płazem. Rozumiem jakby to był Mniho to bym mu to puścił płazem. No bo, jakby nie patrzeć to żaba. Mniejsza o to.



Wstałem dosyć wcześnie. Nie tylko ja. Key, Minho i Jnghyun też wstali. Byliśmy zdziwieni, że Jonghyun wychodzi z pokoju Taemina. Co on tam robił? Z dołu można było usłyszeć szloch. Zeszliśmy w tamto miejsce. Tam siedział Maknae. Cały się trząsł. Podbiegliśmy do niego.
-Taemin..co się stało? –Zapytał zatroskany Minho. Key obserwował Jonghyuna. Zauważył coś niepokojącego. Jonghyun miał malinkę na szyi. Co dziwnego pachniał perfumami Taemina.
-Jonghyun! COŚ  TY  MU  ZROBIŁ?! –wybuchnąłem- Jak mogłeś mu to zrobić!? Wypieprzaj z tego dormu, ale już !!!!!
-Hyung to nie tak. – odezwał się Taemin, który nie spodziewanie zaczął się śmiać.
-On mi nic nie zrobił.
-Jak to ci nic nie zrobił?
-No bo, on przyszedł pijany, a ja wtedy siedziałem przy komputerze. Podszedłem do naszego lśniącego żula i ściągnąłem mu koszulkę. Rzuciłem ją gdzieś w kąt pokoju. Rozczochrałem mu włosy, żeby wyglądały jakby były po upojnej nocy. Popryskałem go swoimi perfumami, wiecie ja nie sądziłem , że tak ładnie pachnę. I jeszcze dowaliłem mu malinkę na szyi.
-Tamin ja cię… - Nie dokończył Jonghyun.
-Ja ciebie też Hung kocham. –Powiedział Taemin i jak gdyby nigdy nic poszedł do kuchni i sztachnął się nutellą.

p.s: Wcześniej współpracowałam z innym blogiem, i w związku z tym, że ostatnio nic nie dodawałam, postanowiłam wskrzesić, z tamtego bloga mój OneShot ^^  

Blog na którym są również moje opowiadania, i to powyższe :D (ja, jako Chunji ^.~) http://yaoidreams.blogspot.com/ 

środa, 22 stycznia 2014

Skaza 10#

Witam robaczki ^^ Reaktywuję "Skazę" ^^ Zapraszam do czytania, i komentowania ;) 



Obudziłem się dosyć wypoczęty. Z okna, wprost w moje oczy, uderzały promienie słońca. Przekręciłem się na bok, z zamknietymi oczami i z lekkim uśmieszkiem na buzi. Zamachnąłem się delikatnie ręką, chcąc objąć Kai'a, jednak...Jego nie było. Zasmuciło mnie to troszkę. Wstałem, i udałem się na poszukiwania Jongina. Lekko otworzyłem drzwi, a usłyszałem Kai'a rozmawiającego przez telefon. Usłyszałęm tylko kawałek rozmowy.



-Albo oddajesz co moje, albo przekonacie się jaki jestem naprawdę. 



Nic z tego nie zrozumiałem. To on teraz jest "fałszywy"  ? Sam nie wiem.



-Ohh, Sehunnie - Powiedział uradowany Jongin, podchodząc do mnie, i delikatnie składając pocałunek na moich ustach.

-Hejo Hyung. - Odpowiedziałem na jego powitanie, dosyć chłodnie, czego wgl nie planowałem, i sam nie wiem czemu tak wyszło.

-Co się dzieje? - Zapytał z troską, delikatnie gładząc moje włosy.

-Nic, idziemy coś zjeść? - Odparłem mu, już z większym entuzjazmem, mimo to, on dalej uważał, że coś się dzieje, i drążył temat. Usiedliśmy przy stole w kuchni, i zjedliśmy płatki śniadaniowe. No tak, Kai ubóstwiał jeść płatki na śniadanie. Jego mama pojechała już do pracy, co oznaczało, że jesteśmy sami w domu. Siedzieliśmy przy stole, a Kai znowu zaczął temat, czy wszystko ze mną OK.



-Omo Hyung, naprawdę się nic nie dzieje.

-Na pewno?

-Tak.

-No dobrze, ale...Jakby coś się działo to mi powiesz tak?

-Tak.

-Obiecujesz?

-Tak.

-Naprawdę? - Boże, on mi nie da spokoju.



Wstałem. Podszedłem do niego i go pocałowałem, dosyć namiętnie.



-Naprawdę, hyung.



Patrzyliśmy sobie w oczy, po czym Kai mnie pocałował. Nasze usta nie zamierzały się od siebie odkleić. Usiadłem okrakiem na kolanach swojego hyunga. On położył swoje ręce na moich ramionach. Delikatnie jeździł opuszkami palców po moich obojczykach, co sprawiało mi nie ziemską przyjemność. Potem jedną ręka masował skórę na moim karku, co też było dosyć przyjemnym uczuciem. Ja natomiast, swoje ręce zaplotłem wokół jego szyi. Trochę się wierciłem na jego nogach, co rusz zahaczając o jego przyrodzenie. Wywoływało to w nim fale podniecenia, widziałem to po jego mimice twarzy, i słyszałem ciche westchnięcie, za każdym razem gdy się poruszyłem. Było tak cudownie, ale...wszystko co dobre w końcu się kończy.



-Sehunnie, musimy się zbierać. Za 30 minut masz umówioną wizytę kontrolną u hematologa.



Powiedział, po czym ściągnął mnie ze swoich kolan, i wstał. Ja usiadłem na krześle. Nie wiem co się działo. Pragnąłem Kai'a, tak jak jeszcze nie pragnąłem nikogo innego. Nawet Byun'a. Siedziałem tak, i rozmyślałem o mnie i Kai'u, kiedy on własnie zszedł na dół, i oznajmił mi, że taksówka już czeka. Poszliśmy do samochodu. Zauważyłem, że Jongin całą drogę był smutny. Chwyciłem jego dłoń w swoje dwie. On spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Całą drogę w aucie trzymaliśmy się za ręce. Siedzieliśmy pod gabinetem, czekając na lekarza. W domu Kai'a w ogóle się nie denerwowałem, za to on tak. Teraz, obaj siedzieliśmy zdenerwowani. Bałem się co powie lekarz. Chciałbym być już zdrowy. Męczy mnie już ta choroba. Nienawidzę jej. Nie mam pojęcia, jakbym to wszystko wytrzymał gdyby nie Kai. Lekarz zawołał nas do gabinetu. Nogi miałem jak z waty. Ręce, moje i Jongina, nie puszczały się ani na sekundę. Usiadłem na krześle. Niestety było tylko jedno, dla pacjentów, toteż Kai musiał stać obok mnie. Podałem lekarzowi najnowsze badanie, jakie ostatnio wykonałem. Doktor wyciągnął je  z koperty, w która były zapakowane. Przeglądał dość uważnie, w ciszy. I tu pojawia się problem. Nie mogłem znieść tej ciszy. I jeszcze ta miny, z kategorii poker face. Zero emocji. Mógłby chociaż się uśmiechnąć, skrzywić twarz w jakikolwiek grymas, cokolwiek, byle by tylko nie ta mina, nie mówiąca kompletnie nic.



-Panie Oh -zaczął lekarz - mogę tylko Panu pogratulować. Wyniki są rewelacyjne. Nie sądziłem, że poprawa nastąpi tak szybko. Teraz możemy Panu zmniejszyć dawkę leków, które Pan przyjmował, nie które możemy nawet wyrzucić z recepty.



Podczas gdy lekarz wypisywał receptę, ja i Jongin wewnętrznie skakaliśmy z radości. Złapał moja rękę jeszcze mocniej, a uśmiech nie schodził z jego twarzy. Był chyba bardziej uszczęśliwiony niż ja. Ale to takie słodkie. Kiedy wyszliśmy z gabinetu, hyung, od razu mnie pocałował, nie zważając na to, co powiedzą ludzie. Chociaż i tak nie było ich za dużo. Wyszliśmy ze szpitala. Zamierzaliśmy jechać samochodem, ale pogoda była taka piękna, że nie mogliśmy się oprzeć temu, żeby iść na piechotę. Idąc wstąpiliśmy na bublle tea. Więcej przy bublle tea rozmawialiśmy niż ją piliśmy. Po godzinnym piciu, ponowiliśmy drogę do domu. Nagle moje oczy nie wierzyły w to co widzą. Z na przeciwka szedł Baekhyun. Nie szedł sam, a mianowicie, był z Chanyeolem. Szli trzymając się za ręce. Kai zauważył, że ten widok mnie nieco zabolał. Odwrócił mnie w swoją stronę, składając namiętny pocałunek na moich ustach. Zarzuciłem ręce na jego szyję, a on swoje położył na moich biodrach. Katem oka widziałem reakcje Byuna. Stanął, a na jego twarzy malowała się wściekłość. Razem z Yeolem, odwrócił się i poszli w drugą stronę. Po tym jak oni poszli, chciałem się odsunąć od Jongina, jednak on nie chciał mnie puścić. Dopiero jak zabrakło nam tchu, to mnie od siebie odsunął. Szliśmy do domu, dosyć szybko, ponieważ, wszystko wskazywało na to, że zaraz zacznie padać deszcz, co tez nastąpiło. Wpadliśmy do domu trochę mokrzy.



-Sehunnie, chodźmy na górę. -Powiedział Kai, po czym złapał mnie za rękę, i zaczął prowadzić do jego pokoju, który był na górze.



Gdy już weszliśmy zamknął drzwi. Pchnął mnie delikatnie na łóżko, tak żebym usiadł. Pochylił się przede mną i zaczął mnie całować. Ja nie stawiałem, żadnego oporu. Chciałem go tak samo, jak on mnie. Położył mnie na łóżku, a on sam zawisł nade mną. Nie rozłączaliśmy naszych ust w ogóle. Zacząłem go rozbierać. Ściągnąłem z niego koszulkę, rzucając ją gdzieś za niego. On to samo zrobił z moją. Nasze ruchy nie były zbyt pewne. Robiliśmy wszystko delikatnie, powoli. Ale mimo to, że to Kai jest przeważnie tym, który bierze sprawy w swoje ręce, przejmuje inicjatywę, to tutaj nie za bardzo to okazywał. Niespodziewanie on odsunął się ode mnie. Usiadł na skraju łóżka.



-Hyung, coś nie tak? -Zapytałem, podnosząc się do siadu. Nic nie odpowiedział.

-Hyung? -Dalej zero reakcji.



Postanowiłem, że w tej sprawie to ja przejmę inicjatywę. Uklęknąłem za jego plecami, i zacząłem obdarowywać pocałunkami jego plecy. Przechodziłem coraz wyżej, na kark. Potem na obojczyk, które wcześniej pieściłem opuszkami palców. Zauważyłem, że to działa na Jongina. Ne jego ciele pojawiła się gęsia skórka. To zmotywowało mnie do dalszego działania. Lekko odchyliłem jego głowę do tyłu, żeby go pocałować. Po krótkim złączeniu naszych ust, położyłem go na łóżku. Nie protestował. Wszedłem na niego, siadając okrakiem na jego biodrach. Składałem na jego torsie mnóstwo pocałunków. On odchylił głowę do tyłu, z rozkoszy jakiej doznał gdy ustami dotknąłem jego sutków. Po tym on tak jakby oprzytomniał. Podniósł się i przerzucił nas do takiej pozycji, w której teraz to ja byłem na dole, a on zawisł nade mną. Ściągnął ze mnie spodnie, co spowodowało, dwa wielkie rumieńce na moich policzkach. Podniósł moją lewą nogę, tak, abym zarzucił ją na jego plecach. On zaczął masować moje udo. Stałem się coraz mniej pewny tego, czy chcę to zrobić czy nie, ale w sumie ja to nakręciłem, to się teraz nie wycofam. Kai, pozbył się swoich spodni. Jedyne rzeczy, które tarowały nam drogę do zbliżenia były bokserki. Jongin włożył dłoń za moją bieliznę. Dłonią zaczął masować moje pośladki. Nagle poczułem fale podniecenia. Ręką przez bokserki, masowałem męskość Kai'a, która i tak była już twarda. Zaprzestał swoich pieszczot, wobec mojego pośladka, i zdjął ze mnie bokserki. Pocałował moje usta, po czym odwrócił mnie na brzuch. Wiedziałem co zaraz będzie, ale nie bałem się. Kątem oka zauważyłem jak Kai rzuca swoje bokserki w bok.



-Sehunnie, postaram się żeby nie bolało. -Szepnął do mojego ucha, na co ja skinąłem głowa na znak, że rozumiem.



Włożył we mnie jednego palca. Mimo, że to tylko jeden, i tak zabolało. Uspokajająco głaskał mnie po plecach. Po chwili włożył jeszcze drugiego palca. Poruszał nimi delikatnie, tak, żeby nie sprawić mi bólu. Tak jakby...wiedział, że to boli. Niespodziewanie palce zastąpił swoim przyrodzeniem. Krzyknąłem z bólu. Po policzku poleciała mi pojedyncza łza.



-Sehunnie, przepraszam. - Powiedział te słowa, w taki sposób jakby zaraz miał się popłakać.



Złapałem swoją dłonią, jego i przyciągnąłem ją do swojej twarzy, co spowodowało, że położył się na moich plecach. Powoli poruszał się w przód i w tył. Jeszcze przez chwilę sprawiało mi to ból, ale nagle...Zacząłem odczuwać przyjemność. Zacząłem poruszać biodrami, na znak, że chcę więcej. Kai, zrozumiał. Zaczął przyspieszać ruchy. Wchodził we mnie do samego końca. Jęczałem z przyjemności, która on mi dawał. Nie musiałem długo czekać na to, aż on dojdzie. Kiedy już to zrobił, opuścił moje wnętrze. Opadł koło mnie na łóżku. Przez moją głowę przewinęło się takie zdanie "Ej, Jonginnie, a co ze mną?!"  On, jakby to usłyszał. Ponownie zawisł nade mną. Zaczął całować moją klatkę piersiową. Po chwili, myślałem, ze nie wytrzymam z napływu przyjemności. On...zaczął masturbować mojego penisa. Zaciskałem dłonie na pościeli, bo myślałem, że nie wytrzymam. Po chwili doszedłem, wyginając się przy tym w łuk. Kai położył się obok mnie, pozwalając mi się w niego wtulić. Nie miałem najmniejszej ochoty się od niego odklejać. Dłonią zacząłem jeździć po jego skórze, na brzuszku. On mnie objął jeszcze bardziej. Przez moje ciało przeleciał dreszczyk zimna. Jongin chwycił za kołdrę i mnie przykrył.


C.D.N ^^


środa, 25 grudnia 2013

Nie zostawiaj mnie

Zapraszam na One Shot o EXO. Cóż...Nie jest to opowiadanie jakie zawsze pisałam. Miłego czytania (nie pogardzę komentarzami ^^)




Byliśmy na sali treningowej w SM Entertainment, gdzie ćwiczyliśmy choreografię do "growl". Zapowiadało się, że będzie tak jak zawsze. Po dwu godzinnym treningu postanowiliśmy sobie zrobić przerwę. Ja skorzystałem z tej okazji żeby i poszedłem do toalety. Nikt więcej nie szedł. Kiedy załatwiłem już swoją potrzebę fizjologiczną, podszedłem do umywalki żeby umyć ręce. Drzwi nagle się otworzyły a w nich stanął menadżer Ma. Momentalnie poczułem że nogi mam jak z waty. Stałem jak sparaliżowany. Podszedł do mnie i przycisnął mnie twarzą do zimnych płytek na ścianie.


-Spróbuj krzyknąć, stawiać jakikolwiek opór to wtedy dopiero Ci pokaże.


Syknął mi do ucha po czym przylgnął do mnie całym swoim ciałem i zaczął ocierać swoją męskością o moje pośladki. Do oczu zaczęły napływać mi łzy. Nie chciałem tego robić, godzić się na takie traktowanie, ale wiedziałem, że jego wcześniejsza groźba była w stu procentach prawdziwa i byłby w stanie zrobić mi większą krzywdę. Zaczął zsuwać moje spodnie do kolan, a razem z nimi bokserki. Schowałem twarz w dłoniach i pozwoliłem łzom spływać na rękaw czerwonej bluzy, którą miałem.


-Będziesz płakać dziwko? Jesteś żałosny.


Słuchałem wszystkich obelg jakimi zaszczycił moje uszy. Nie mogłem nic mu odpowiedzieć, przeciwstawić się, nie mogłem...Nagle poczułem rozrywający ból. Bez jakiegokolwiek przygotowania wprowadził swojego członka do mojego odbytu...boli. Tak bardzo boli. Zębami przygryzłem wargi żeby pohamować krzyk, który zamienił się w cichy jęk rozpaczy. Poruszał się we mnie coraz szybciej i boleśnie. Zacisnąłem pięści, nie mogłem znieść tego bólu. Nagle odsunął się ode mnie. Od razu założyłem spodnie i bokserki. Podszedł do mnie, zbliżył swoją twarz do mojej.


-Wracaj do nich, i pamiętaj...ani słowa nikomu, rozumiesz?


Sparaliżowany strachem skinąłem niezauważalnie głową na potwierdzenie.


-Rozumiesz!?
-T-tak.


Odpowiedziałem załamującym się głosem. Wstał i wyszedł. Ja przemyłem oczy, żeby nie było widać, że płakałem. Uspokoiłem się, i wróciłem na salę. Trudno było mi wykonywać kroki z choreografii. Strasznie mnie bolały uda i pośladki, nie mówiąc już o odbycie. Po skończonej próbie, wróciliśmy do dormu. Trudno mi było wysiedzieć w vanie. I to wcale nie przez to że wszystko mnie bolało. Nie mogłem siedzieć tak bez emocji obok swoich przyjaciół. Chciałem im powiedzieć o wszystkim, ale...bałem się. Kiedy przekroczyliśmy próg dormu, od razu poszedłem do pokoju i położyłęm się w łóżku. Zazwyczaj to ja pierwszy po próbach szedłem się myć, ale nie tym razem. Teraz, chciałem na spokojnie przemyśleć sobie parę spraw, odpocząć, i dopiero potem pójść się na spokojnie umyć, żeby nikt mnie nie poganiał. Luhan chyba zauważył, że coś jest nie tak. Usiadł na skraju moje łóżka.


-Sehunnie, coś się stało?


Nienawidziłem tego pytania. Niestety musiałem okłamać mojego hyunga.


-Wszystko OK. Jestem tylko zmęczony.


Kiedy Luhan-hyung opuścił pomieszczenie, zakryłem się cały kołdrą, i spokojnie się wypłakałem. Ja tak dłużej nie wytrzymam. Nie dam rady. A co jeśli on w końcu przegnie i...zrobi mi krzywdę? Co wtedy? Suho-hyung poinformował mnie, że już wszyscy się umyli. Wstałem, podszedłem do szuflady, z której wyciągnąłem piżamę, i skierowałem się do łazienki. Zamknąłem drzwi na klucz, chyba już popadłem w paranoję. Przecież go tu nie ma. Czyżbym zaczynał się bać własnych przyjaciół? Sam nie wiem. Rozebrałem się, ale zanim wszedłem do kabiny prysznicowej spojrzałem w lusterko, które wisiało na ścianie. Całe pośladki były w siniakach i licznych zadrapaniach. Biodra i uda podobnie. Do moich oczu znowu zaczęły napływać łzy. Jednak zanim spłynęły zdążyłem wejść pod prysznic. Puściłem wodę, wziąłem żel pod prysznic, rozsmarowałem na ciele i spłukałem. Miałem już wyjść, jednak, musiałem się wypłakać. Skuliłem się, a z moich oczu zaczął płynąć potok łez. Wyszedłem z łazienki, na korytarzu wpadłem na Baekhyuna.


-Przepraszam...

-Nie szkodzi, Sehunnie...coś się stało? Płakałeś?

-Nie.

-To czemu masz czerwone oczy?

-Yy - zająknąłem się - szampon mi wleciał do oczu.

-Aha, ja idę spać, ty też idź. Dobranoc.-powiedział radośnie Byun-hyung

-Dobranoc.


Odpowiedziałem po czym skierowałem się do pokoju. Dzieliłem to pomieszczenie razem z Luhanem i Kai'em. Była godzina 23:00 jak położyłem się spać. Przebudziłem się i spojrzałem na zegarek "2:34" . Wstałem i skierowałem się do kuchni, w celu wypicia ciepłego mleka. Kiedy odgrzewałem je usłyszałem hałas dobiegający z korytarza. Moje oczy powiększyły się ze strachu. Powolnym krokiem poszedłem zbadać kto to. Kiedy stałem w ciemnym korytarzu ktoś złapał mnie od tyłu. Zacząłem się szarpać.


-Ej Sehunnie to ja. Ha ha.


Kiedy zorientowałem się, że to Tao wtuliłem się w niego, a on nie bardzo rozumiejąc moja reakcje, odwzajemnił uścisk. Wypiliśmy razem mleko, a następnie on odprowadził mnie do pokoju. Rano, musieliśmy dość wcześnie wstać. O szóstej jedliśmy śniadanie. Ja nie mogłem nic przełknąć. Nie miałem ochoty na nic.


-Sehun-ah, wszystko gra? Ostatnio jesteś taki..smutny.

-Wszystko OK.

-Na pewno?

-Tak.


Odpowiedziałem na pytanie, po czym odszedłem od stołu. Wyszedłem na korytarz, jednak i tak słyszałem ich rozmowę.


"-Coś się z nim dzieje, zawsze był wesoły, uśmiechnięty, a teraz? Teraz wygląda jak sto nie szczęść. Martwię się o niego." -To powiedział Suho-hyung, a reszta to potwierdziła.


Musieliśmy już jechać do SM Entertainment na kolejne treningi. Trenowaliśmy przez dwie godziny. Niby krótko, ale trening był wyczerpujący. Było strasznie gorąco, a ja byłem w bluzie.


-Sehunnie, ściągnij sobie ta bluzę, bo się ugotujesz.


Zrobiłem to co powiedział Kris-hyung, jednak nie do końca to przemyślałem.  Pod spodem miałem bluzkę z krótkim rękawem.


-Sehun. Skąd te siniaki?- Zapytał Luhan


Każdy spojrzał na mnie, ze zmartwionym wzrokiem. Tym razem nie wiedziałem co powiedzieć. Przecież nie mógłbym im wmówić, że się wywaliłem, i mam siniaki wokół nadgarstków. To brzmi idiotycznie.


-Kto ci to zrobił?- Kolejne pytanie padło z ust Suho-hyunga.


Ja nie miałem pojęcia co mam im odpowiedzieć. Nagle do sali wszedł menadżer Kwon (od auto. EXO ma czterech menadżerów, jakby ktoś nie wiedział. ), który stał się moim wybawcą. Powiedział, że mamy dzisiaj nagranie do programu EXO's SHOWTIME, ale ja nie miałem brać udziału w tym odcinku. To też, cieszyłem się, że nie będę musiał się im tłumaczyć. W drodze na plan kręcenia programu, mnie podwieźli do dormu. 30 minut po tym jak znajdowałem się w dormie, drzwi się otworzył. Pomyślałem, że to któryś z hyungów czegoś zapomniał, jednak się myliłem. Moim oczom ukazał się menadżer Ma. Stałem w korytarzu, a on powoli do mnie podchodził. Przerażony, zacząłem się cofać do tyłu. On przyspieszył po czym rzucił się na mnie. W rezultacie obaj upadliśmy na podłogę. Leżał na mnie, całując mnie zachłannie po szyi.


-Przestań... -zacząłem się szarpać.

-Zamknij się!


Krzyknął po czym uderzył mnie w twarz. Ja nie chce tego więcej robić, nie chcę. To tak boli. Szarpałem się ile tylko miałem sił. Jednak on był większy i silniejszy. Ściągnął ze mnie spodnie, omal nie łamiąc mi przy tym nóg. Biłem go swoimi rękami, które były zaciśnięte w pięści. Płakałem, błagałem, by przestał. Jednak to wszystko nic nie dawało. Wszedł we mnie bez ostrzeżenie i poruszał się szybko. Tym razem, nie mogłem powstrzymać krzyku. Ból był nie do opisania. Przeszywał całe moje ciało. Zaczął mnie bić pięściami po brzuchu. Rękami zasłaniałem sobie twarz.


W tym samym czasie.


-Ej chłopaki, martwię się o niego.

-Luhan nie przesadzaj. Porozmawiamy z nim jak wrócimy.

-A nie mógłbym pojechać do niego, żeby zobaczyć czy wszystko ok?

-Dobra pojadę z tobą.

-Dzięki Suho.


Reszta zespołu została na planie, a ja z Suho pojechaliśmy do dormu. Kiedy wysiedliśmy z vana, usłyszeliśmy krzyk dochodzący z okna naszego dormu. Pobiegliśmy tam jak tylko najszybciej zdołaliśmy. Otworzyliśmy drzwi, a tam. Naszym oczom ukazał się Sehun, który był gwałcony przez menadżera. Do naszych oczy napłynęły łzy, jednak szybko zdaliśmy sobie sprawę, z powagi sytuacji. Podbiegliśmy do niego i ściągnęliśmy menadżera  z Sehunniego. Przestraszony nasza obecnością założył spodnie i uciekł z mieszkania. Ja szybko sięgnąłem po koc, który był w salonie na kanapie i przykryłem nim Sehuna. Cały drżał ze strachu i płakał. Zagarnąłem go w uścisk, położyłem jego głowę na swoich kolanach i gładziłem ręką jego głowę. Suho poszedł zadzwonić do Ceo wytwórni o całym zajściu. Mimo, że odszedł dalej, żeby Sehun nie słyszał jego rozmowy, to i tak widziałem łzy spływające po jego policzkach. Też płakałem, jednak musiałem być silny, żeby wesprzeć Sehuna.


-Sehunnie, ciii...już ci nic nie grozi. Nie zostawię Cię samego słyszysz.


Zdawać by się mogło, że moje słowa go uspokajały. Podszedł do nas Suho i razem z nim ponieśliśmy młodszego, i zaprowadziliśmy go do łóżka. Ani na chwilę go nie zostawiliśmy samego. Serce mi pękało, kiedy widziałem go płaczącego. Obraz gwałtu chyba na zawsze pozostanie w mojej pamięci. Usłyszałem otwierające się drzwi. To reszta zespołu przyjechała radosna, po skończonym nagraniu. Jednak uśmiech znikł z ich twarzy, po tym jak Suho im powiedział o całym zajściu. Korzystając, że byłem sam na sam w pokoju z Sehunem, postanowiłem delikatnie go wypytać o to co tu zaszło.


-Sehunnie, dlaczego on ci to zrobił?

-Nie wiem hyung. On... -głos mu się załamywał. -on to już nie pierwszy raz robił.

-Jak to? - Byłem w szoku.

-Od dwóch tygodni mnie bije, gwałci -zaczął płakać. Przytuliłem go na znak, że ma we mnie wsparcie. -ja nie mogłem wam tego powiedzieć, chociaż bardzo chciałem, ale wiedziałem, że jak to zrobię...to on może mi zrobić większa krzywdę.


Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Byłem wściekły na naszą jedenastkę, że nic nie zauważyliśmy. Znaczy...zauważaliśmy, ale nikt nie chciał nic z tym zrobić. A może, gdybyśmy wcześniej zareagowali, taka sytuacja nie miałaby miejsca.


-Sehunnie, przepraszam. Przepraszam, że ci nie pomogliśmy.


Powiedziałem i ucałowałem jego czoło.


-Hyung, nie zostawisz mnie już?

-Nigdy.


The End

Czas