niedziela, 30 czerwca 2013

"Odejście"

Kochani, kolejny One Shot, tym razem trochę smutaśny i nie ma wesołych akcentów, ale mam nadzieję, że wam się spodoba ^^ Czekam na waszą opinię :)






Leżałem na łóżku, a łzy spływały po moich policzkach. Tęsknię za nim…Tak bardzo tęsknię, ale on nie dzwoni. Powiedział, że musimy od siebie odpocząć i on pierwszy się odezwie. Jednak, po dwóch miesiącach, zacząłem w to wątpić. Z każdym dniem, moja nadzieja gasła, a ja nie mogłem  sobie poradzić z tym, że go straciłem. Odszedł? Nie kocha już mnie? Te dwa pytania, przelatywały przez moją głowę, milion razy dziennie. Nawet nie wiem gdzie on teraz jest. Może coś mu się stało? Może znalazł sobie kogoś innego? Ładniejszego? Moja mama coraz bardziej się o mnie martwiła. Nie wychodziłem już nawet z pokoju. Nie jadłem. Kilka razy próbował wejść do mnie mój brat, ale za każdym razem go wyganiałem. Chcę być sam. Sam jak palec. Nie mogę żyć ze świadomością, że on może przytulać kogoś innego. Pobudzić się przy kimś innym. Chodzić z kimś innym za rękę. Nie mogę znieść tych myśli. Wstałem z łóżka. Podszedłem do lustra, które wisiało na ścianie. Ukazał mi się blady chłopak. Oczy podkrążone od płaczu. Nie mogłem uwierzyć, że tak wyglądam. Kiedyś byłem Lee Taemin, a teraz…Wyglądam jak duch. Obdarty z jakichkolwiek emocji. Bez życia. Skoro Minho może znaleźć sobie kogoś innego…dlaczego ja nie mogę? Wiem…ponieważ ja go kocham. Nigdy go nie zdradzę. Nigdy. A on…? Może on teraz ma kogoś. Jest z tą osobą w kinie, albo w jakimś innym romantycznym miejscu. Przytulają się…całują. Nie zniosę  tego więcej! Podszedłem do drzwi. Szarpnąłem z klamkę i opuściłem swój pokój. Założyłem buty i wybiegłem z domu. Biegłem przed siebie. Bez obrania jakiegokolwiek celu. Po prostu chciałem uciec od myśli. Jednak się nie udało. Kiedy zaczynałem biec coraz szybciej, myśli było więcej. Zaczynałem płakać. Nie przestawałam chociażby na chwilę biec. Brakło mi tchu, ale miałem to gdzieś. Liczyło się teraz to, żebym zapomniał…Ale czy da się zapomnieć o dwumiesięcznej znajomości? O swoim najlepszym przyjacielu…? Chłopaku? Nie da się. Biegnę z nadzieją, że go spotkam. Biegnę tam gdzie codziennie się widywaliśmy. Na ławkę w parku. Naszą ulubioną ławeczkę. Kiedy dobiegam na to miejsce, staję jak wryty. On tam siedzi! Mój Minho tam jest! To znaczy, że on ciągle był w Seulu? I nawet się nie martwił, czy coś mi się nie stało? Z moich oczu popłynęła fala łez. Minho nie siedział sam… Siedział z Kibumem. Naszym najlepszym przyjacielem. Przyjacielem, któremu się zwierzałem, jak pokłóciłem się z Choi. Nie mogłem w to uwierzyć. Oni się całują? Tak…oni naprawdę to robią. Całują się na moich oczach. Zastanawiam się, czy nie powinienem tam teraz pójść. Ale czy to coś zmieni? To mi jeszcze bardziej złamie serce. A co gdyby Minho mi powiedział, że już mnie nie kocha?    Nie mogłem dalej na nich patrzeć. Odwróciłem się i szedłem ze spuszczoną głową.
-Kocham go…- Powiedziałem sam do siebie.
-Ja go naprawdę kocham. – Zacząłem szlochać. Pomyślałem sobie, że jednak nie mogę tak zostawić tej całej sytuacji. Z powrotem odwróciłem się wracając wzrokiem na parę siedzącą na ławce. Podszedłem do nich.
-Minho…- Powiedziałem smutną barwą głosu. Obaj spojrzeli na mnie zaskoczeni.
-Minnie…Co tutaj robisz? – Zapytał Choi.
-Przyszedłem na nasze miejsce. Nasze Minho… Już mnie nie kochasz?  - Zadałem jedno pytanie. Choi milczał. Postanowiłem powtórzyć pytanie.
-Minho…Kochasz mnie? Proszę, powiedz, że tak…Ja ciebie kocham. Nigdy nie przestanę cię kochać. – Powiedziałem wybuchając płaczem.
-Nie kocham cię…Przepraszam. – Zamurowało mnie. Myślałem, że powie mi, że mnie kocha. Zrobiłem krok w tył. Odwróciłem się i zacząłem biec. Biegłem tyle, ile miałem sił w nogach.
Zatrzymałem się na moście. Rozejrzałem się dookoła. Była głucha cisza. Ani jednej żywej duszy…Oprócz mojej.  Zbliżyłem się do barierki. Stanąłem na jednym szczebelku i spojrzałem w dół. Ujrzałem powolne fale, obijające się o brzeg. Chciałęm z nimi popływać. Zobaczyć jak to jest być, bezwładnym. Być uzależnionym od wiatru. Chociaż w sumie byłem …Minho był moim wiatrem. Kiedy był blisko, chodziłem wszędzie. Spotykałem się z ludźmi, ale kiedy zniknął…Utknąłem w miejscu. Straciłem sens życia. Powoli wysychałem. Złapałem mocniej barierkę, którą trzymałem. Usiadłem na niej. Nogi przerzuciłem na drugą stronę. Teraz wystarczyło się tylko odepchnąć i już bym był znów uzależniony od wiatru.  Nagle, ktoś mnie szarpnął do tyłu. Poleciałem na tą osobę, która wylądowała na ziemi.
-Minnie…Nic ci nie jest? Proszę, powiedz, że nic ci nie jest? – Znałem ten głos. To był głos mojego Minho. Uratował mnie. On mnie uratował.
-Minho…Kocham cię. – Powiedziałem, a on zdjął mnie z siebie i podszedł do Kibuma.
-Minnie, ja już cię nie kocham. Pogódź się z tym. Nie próbuj się zabić…Nadal jesteś dla mnie kimś ważnym, ale Kibum jest teraz ważniejszy. –Coś mnie zakuło w serce. To czemu mnie uratował? Czemu tak się martwił? Nienawidzę Kibuma. Naprawdę go nienawidzę. Odeszli. Ja siedziałem na ziemi, rozmyślając nad tym wszystkim. Skoro mnie nie kocha, to nie będzie po mnie płakał?  Przeszło mi przez myśl. Wstałem, podszedłem do barierki i skoczyłem. Uderzyłem w wodę z wielkim hukiem. Kiedy wypłynąłem na powierzchnię, zacząłem wołać o pomoc. Nikt mnie jednak nie słyszał. Teraz każdy ma spokój. W końcu mi ulży…nie będę myślał  o problemach, ani już czy Minho mnie kocha. Poddałem się falom. Powoli zaczynałem opadać na dno. W głowie miałem tylko jedne słowa „Kocham cię Minho” .

sobota, 29 czerwca 2013

Prolog - "Skaza"


Witam. Nareszcie wstawiam prolog do nowego opowiadania wieloczęściowego ^^ Liczę na komentarze z waszą opinią ^^

Tytuł: "Skaza"
Gatunek: Yaoi
Zespół: EXO
Paring: Baekhyun x Sehun




-Hej Sehun…- powiedział Chanyeol. –Baekhyun wyszedł, ale pewnie zaraz wróci.
-Aha… To ja nie będę przeszkadzać.
-Zwariowałeś! Jeżeli bym cię teraz wypuścił Baekhyun nie dał by mi żyć. Siadaj. – Wskazał ręką na krzesło.- Posłuchasz jak gram. – Wziął gitarę basową i zaczął grać. Uwielbiałem ich zespół. Grali boskie piosenki. Do pokoju wszedł „mój” Baekhyun.
-Hej Bacon.- odezwał się jak zawsze z zaciszem Chanyeol.
-Spierdalaj.
-Co ty taki nie w humorze? Patrz kto przyszedł. –Happy Virus pokazał na mnie.
-No i co z tego? Mam go w dupie!- To ostatnie zdanie zakuło mnie w serce. Mój Bacon kopnął swoją gitarę i poszedł do pokoju obok. Wiedział, że boję się kiedy jest agresywny. Bardzo dobrze o tym wiedział. Mimo to zachowywał się, tak jak się zachowywał.
-Sehun…będzie chyba lepiej jak pójdziesz.- Powiedział spokojnie Chanyeol.
Zesmutniałem. Było mi przykro, że nie mogłem się przytulić do Baekhyuna.
Wyszedłem z budynku. Kierowałem się w stronę parku. Byłem tak zamyślony, że nie zauważyłem jadącego rowerzysty. Centralnie wszedłem mu pod rower. Upadłem na beton. Czułem jak coś mi pyknęło w ręce.
-Nic ci nie jest? – Roztrzęsiony rowerzysta podbiegł do mnie i zaczął się wypytywać.
-Nie. Cosummida…To moja wina.
-Daj spokój…Też mogłem uważać. Jak się nazywasz- pomógł mi wstać.
-Sehun… A ty?
-Ja jestem Jongin. Gdzie cię boli? – Zapytał dosyć zmartwioną barwą głosu.
-Trochę mnie boli ręka.
-Zaprowadzę cię do szpitala.
-NIE!
-Dlaczego?
-Bo nie…! Nienawidzę szpitali.
-A coś się stało?
-Tak…Ale nie mogę ci powiedzieć.
-Aish…Zadzwonię do mojej mamy. Ona tu przyjedzie i opatrzymy cię u mnie w domu. Może tak być?
-…T-tak…- powiedziałem trochę nie śmiało. Jongin odszedł na chwilę by zadzwonić po mamę. Za chwilę wrócił.
-Zaraz powinna być J
-Dziękuje.
-Nie dziękuj. – Siedzieliśmy w ciszy do póki nie przyjechała mama Jongina. Wsiedliśmy do samochodu. Chłopak usiadł obok mnie, z tyłu. Naprawdę się bał, że coś mi zrobił. Zaczęło mi się trochę kręcić w głowie. Mimo to nie powiedziałem mu o tym. Po chwili dojechaliśmy do ogromnego domu. Do drzwi wejściowych prowadziła ścieżka. Przed domem był ogromny ogród, w którym dominowały Irysy. Jongin prowadził mnie pod rękę. Widział, że zbladłem dlatego dosyć sprawnie weszliśmy do środka. Zaprowadził mnie do salonu. Położył na białej kanapie. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Moją uwagę przykuły duże okna za którymi było widać lasek. Jongin cały czas siedział przy mnie. Nie odstępował mnie na krok.  Chciałbym, żeby na jego miejscu siedział Baekhyun. Miałem tylko jego. Podeszła do mnie jego mama.
-Muszę cię zbadać.
-Pani jest lekarzem? – Zapytałem trochę zdezorientowany.
-Tak – uśmiechnęła się przyjacielsko. -  Podnieś koszulkę. Muszę cię osłuchać. – Kiedy podniosłem koszulkę oboje zaniemówili. W sumie im się nie dziwie. Ta blizna szokuje każdego. Nawet ja nie mogę się z nią do tej pory pogodzić. Widziałem jak patrzą. Mieli przerażone miny.
-Sehun…Co ci się stało? – Zapytała kobieta.
-Kiedyś miałem wypadek, ale to było dawno. – Odpowiedziałem spokojnym tonem głosu.
-Rozumiem. – Kobieta przyłożyła do mojej klatki piersiowej stetoskop.
-Wszystko jest okey. Ale na wszelki wypadek, zadzwoń po kogoś, żeby po ciebie przyjechał. – Do głowy przyszedł mi tylko Baekhyun. Wyciągnąłem telefon i wybrałem jego numer.
-Halo?- Odezwał się głos w słuchawce.
-Baekhyun, to ja…Mógłbyś po mnie przyjechać?
-A gdzie jesteś?
-Na ulicy Gangnam jest taki duży dom…Nie przeoczysz. Przyjedź tam.
-A co ty tam robisz?
-Wszystko ci wyjaśnię, tylko przyjedź.
-Dobrze. – Rozłączyłem się. „Mój” kochany Baekhyun wrócił. Obok mnie siedział Jongin ze szklanką wody, którą mi po chwili podał.
-Dziękuję.
-Spoczko…Ile masz lat?
-19.
-Ja też. – Wyraźnie dało się usłyszeć, że ta odpowiedź go uciszyła.



***


30 minut później rozległ się dzwonek do drzwi. Jongin poszedł otworzyć.
-Co ty tu robisz?! – Usłyszałem jak ktoś krzyknął z korytarza. Wstałem i poszedłem w tamto miejsce.
-Mieszkam, a ty?
-Przyjechałem po Sehuna. – To Baekhyun zna Jongina?
-Hej Baek. – Podszedłem do niego i chciałem mu dac buziaka w policzek. On się jednak odsunął.
-Jedziemy do domu. –Złapał mnie za rękę i wyprowadził z domu Kai’a. Wpakował mnie do samochodu i z piskiem opon ruszyliśmy w stronę naszego wspólnego domu.
-Hyung, ty znasz Jongina? – Nie odpowiedział na moje pytanie.                   Kiedy już dojechaliśmy pod nasz dom, on wysiadł z samochodu. Przeszedł na moją stronę i otworzył mi drzwi i z ogromną siłą wyciągnął mnie z samochodu. Weszliśmy do mieszkania. On zamknął drzwi na klucz.
-Po cholerę tam łazisz?! – Podszedł do mnie i wymierzył mi jeden porządny cios w mój policzek. Zachwiałem się.
-Hyung…to nie tak. Ja tam nie poszedłem.
-Nie dość, że i tak miałem zjeżany dzień, to ty mnie wkurwiasz jeszcze bardziej.
-Hyung, to nie tak.
-A jak?!
-On we mnie wjechał…-Nie dokończyłęm bo mi przerwał.
-Ten sukinsyn cię potrącił?! – Wybuchnął.
-Nie, znaczy tak, ale rowerem. Nic mi nie jest, nie martw się hyung. – Spojrzałem mu prosto w oczy, mając w nich łzy. Bałem się go, jak był zły. Robił w tedy straszne rzeczy. Rzucał czym popadnie, krzyczał…ale jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby mnie pobił. Najwyżej mnie popchnął, uderzył…ale nigdy nie pobił. Baekhyun podszedł do mnie i mnie przytulił. Wtuliłem się w niego. Lubiłem kiedy mnie przytulał. To było takie przyjemne, kiedy on mnie dotyka. Mnie i tylko mnie.
-Przepraszam…Kocham cię. – Powiedział te trzy słowa, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
-Ja ciebie też Hyung.
-Ale na pewno nic ci nie jest? –Zapytał zmartwionym tonem głosu.
-Na pewno. Chodźmy coś zjeść.

-Dobrze. – Odpowiedział, po czym obaj skierowaliśmy się do kuchni. Mieszkał z nami jeszcze Kyung Soo i Suho, ale ich nie było. Mieliśmy cały dom dla siebie. Już nawet wiedziałem jak to wykorzystam.

piątek, 21 czerwca 2013

"Serious Sehun"

Dobra...A więc, namyśliłam się i postanowiłam wstawić dziwny One Shot o EXO...Mam nadzieję, że EXOTIC mnie nie zabiją za te teksty, ale to EXO tak się bawi^^ Przyznam siębez bicia, że OS ogólnie bez sensu, ale to zresztą jak każde xD. Ale muszę coś wstawić, bo nie wytrzymam. Pracuje nad wieloczęściowym opowiadaniem, proszę o cierpliwość. Po prostu chcę żeby ono było doskonałe ;)  Miłego czytania ^^


„Omo…Ja już nie wiem co mam robić. Sehun zachowuje się coraz dziwniej. Od jakiegoś czasu                   zauważyłem, że notorycznie mnie wącha.


                                  

                               Ale on nie wącha tylko mnie…On wącha też moje bluzy 



Naprawdę zaczynam się o siebie bać.” Myślałem nad ostatnimi wydarzeniami, kiedy doszły mnie czyjeś krzyki.
-Sehun !!! Co ty robisz!!?? – Krzyczał D.O. Pobiegłem do jego pokoju. Sehun siedział razem z D.O na łóżku.
-D.O…Wszystko Ok? – Zapytał się Suho-hyung, który też tu przybiegł, jak i cała reszta zespołu.
-On mnie ugryzł. – Odpowiedział poszkodowany, łapiąc się za ucho.
-Sehun czy ty normalny jesteś?! –Krzyknął na niego Suho. Sehun tylko oblizał usta 



 i wyszedł pokazując przy tym znak pokoju  
                                       

                               On jest przerażający. Może ma jakiś problem?




***



Suho-hyung i Kris-hyung zwołali zebranie. Mieli być wszyscy oprócz Sehuna.
-No dobra…Więc, ostatnio chyba każdy zauważył, że Sehun jest jakiś dziwny? – Suho-hyung zadał pytanie retoryczne.
-A więc, co o tym sądzicie? –dokończył swoją wcześniejszą wypowiedź.
-Ja uważam, że on jest niedożywiony. – odezwał się Chanyeol.
-Więc wciśnijmy w niego mięsa ile wlezie. – Powiedział Baekhyun, na co my byliśmy zszokowani. Boże, z kim ja mieszkam?
-Powinniśmy go zabrać do psychologa. – Odezwał się Kai.
-A nie można z nim po prostu porozmawiać? – Zapytał Chen.


***
Sehun


Stałem za ścianą, tak żeby mnie nie widzieli. Podsłuchiwałem ich rozmowę. Gadali o mnie.
-Oj zamknijmy go po prostu w zakładzie psychiatrycznym i już! .- Byłem w ogromnym szoku

 Jak oni wgl chcą mnie wysłać do psychiatryka?!  Nie mieści mi się to w głowie. Dobra…Trzeba coś zmienić w swoim życiu. Wszedłem do pokoju radosny i uśmiechnięty. Usiadłem obok Luhana.
-Przepraszam…-Zrobiłem smutną minkę i spuściłem głowę. Oni patrzyli na mnie ze zdziwieniem.
-Za co przepraszasz?
-Za moje ostatnie zachowanie. Ale to wszystko przez was! –Uniosłem głos.
-Chcesz nas przepraszać i drzesz się, że to przez nas? :/ -zapytał zdziwiony Lay.
-No bo wy mnie ignorowaliście. - :Patrzyli na mnie z niedowierzaniem.
-Sehun…Uwierz mi, nawet jakbyśmy bardzo chcieli, to ciebie nie da się ignorować. Ty jesteś zbyt głośny i denerwujący, by cię ignorować. – Zabolały mnie te słowa, które wypłynęły z ust Luhana. Podniosłem się i pobiegłem do pokoju. Zamknąłem drzwi na klucz. Usiadłem na łóżku, skuliłem nogi, a po moim policzku spłynęła jedna łza. „Kiedyś jak mnie wyzywali, to miałem to gdzieś, bo byłem pewny, że żartują. A teraz…teraz to już nie wiem, czy żartują, czy mówią na poważnie?” Myślałem nad tym wszystkim przez dwie godziny. W końcu wyszedłem z mojego pokoju. Skierowałem się do salonu. Szedłem w podskokach. Skakałem jak jakaś rusałka. Czułem się lekki...może to dlatego, że byłem w samych bokserkach? Podszedłem do lodówki. Wyciągnąłem z niej mleko i się napiłem. Chłopaki patrzyli na mnie z jeszcze większym zdziwieniem niż zazwyczaj.
-Sehum...wszystko okey? - Spytał Suho, dość niepewnym głosem.
-Tak. - Odpowiedziałem stanowczo, jednak miałem uśmiech na twarzy.
-Na pewno? :/ - Dopytywał się Lu Han.
-Na pewno...Jedziemy dzisiaj na trening.
-Nom, już mieliśmy wychodzić. -Oznajmił Kris, po czym wyszliśmy na dwór. Wsiedliśmy do vana i odjechaliśmy.


                                                                 ***


Tańczyliśmy choreografie do "WOLF". Nagle ni z gruchy ni z pietruchy zacząłem śpiewać...
-Siekiera, motyka, igła, gnój, a z Chanyeola to jest huj! - Sam nie wiedziałem o co mi chodzi xD.
Wszyscy położyli się na podłodze i śmiali do łez. Wiem, wiem...jestem dziwnym dzieckiem. 
-Sehun...What the fuck?! Ha ha ha xDD -Suho się dopytywał, jednocześnie śmiejąc się. 
-I don't know hyung :) I don't know xDD. - Nareszcie atmosfera się rozluźniła ^^. Zaczął nam się dobry humor. Wyzywaliśmy się i śmialiśmy z tego xD. Kiedy zapadła cisza, podszedłem do Jongina.
-Jongin, opowiedz mi o tym wypadku. - powiedziałem do Kai'a.
-Jakim wypadku? - Odpowiedział zdziwiony. 
-To ten ryj masz od urodzenia xDD? - Zapytałem się jego, a sala treningowa, znowu wypełniła się odgłosami śmiechu.
-Boże Sehun, jaki ty jesteś dziwny. - Powiedział do mnie Jongin, śmiejąc się.
-No, a kto był by dziwny, jak nie ja xDD 


***


Na sali treningowej uśmialiśmy się do łez. Przebierałem się w pokoju. Rozebrałem się, do rosołu. Nagle drzwi się otworzyły, a w progu stanął Lu Han. Zrobił dziwny wyraz twarzy. 


Ja nic nie powiedziałem...Byłem w zbyt dużym szoku. Lu Han do mnie podszedł. 
-Sehun...Chce tego. - O.O Nie wierzę. Lu Han chce się ze mną seksić?! No po prostu nie wierzę. No, ale...co mi szkodzi xD. Podszedł do mnie bliżej, a ja pocałowałem go. On odskoczył ode mnie.
-Co ty robisz? -Zapytał zdziwniony.
-No przecież...powiedziałeś, że chcesz tego. 
-Chce moją bluzkę, którą trzymasz w ręce. - Spojrzałem na wymienioną przez LuLu rzecz. Faktycznie to jego bluzka...Czemu ja miałem jego bluzkę na sobie? Nie ważne. Oddałem mu ją. Wyszedł. Ja poczułem się dziwnie. Dlaczego mnie naszły takie myśli...Ale to wszystko przez Luhana. Nie mógł powiedzieć "Oddaj mi bluzkę", tylko bawi się w jakieś podchodu. Ale z drugiej strony, jego usta sa boskie...Kuźwa Sehun, ogarnij się. Zacząłem się klepać po policzkach. 



Ogarnąłem się wewnętrznie i zewnętrznie i zszedłem do salonu. Tam Chanyeol bawił się elektrycznym        psem.



Zignorowałem go i spojrzałem na kanapę. Tam siedział Kai z Luhanem. Obaj wymieniali się dziwnymi spojrzeniami. Ni to straszne, ni to śmieszne...po prostu im się nudziło.


Podszedłem do LuHana i go pocałowałem. Dlaczego to zrobiłem...? Nie wiem. Taki jakiś impuls.
-Gorzko, gorzko - W tle słyszałem okrzyki Baekhyuna i Chanyeola. Kiedy chciałem się od niego odkleić on mi na to nie pozwolił. Złapał mnie za tyłek i zmusił, żebym usiadł na kanapie. Położył mnie, co spowodowało, że on był na górze xD. Włożył mi rękę pod koszulkę i jeździł delikatnie po mojej skórze, co spowodowało, że dostałe gęsiej skórki. Odkleił się ode mnie. Spojrzał mi prosto w oczy i powiedział...
-Ostatni raz coś takiego zrobiłeś gnojku. - Jego spojrzenie już nie było takie same. Oczy były przepełnione nienawiścią (wiem, że wam trudno sobie wyobrazić takiego LuHana xD). Poczułem jak do oczu napływają mi łzy. Wybiegłem z salonu i pobiegłem do pokoju. Jednak, nie rzuciłem się na łóżko, ani nic takiego. Bo na nim leżał Tao i Chen. Całowali się. No to jest szczyt chamstwa. Jakby nie mogli u siebie w pokoju xDD. 



The End 

sobota, 15 czerwca 2013

Kolejne pierdoły ^^

Witam moje kochane Yaoistki xD Może jeszcze dzisiaj uda mi się dodać nowy One Shot o EXO. Od razu powiem, że będzie taki jak moje ostatnie dwa One Shoty, także przygotujcie swoją psychikę :D

Dotarło do mnie ostatnio, że mój blog jest tylko z opowiadaniami o SHINee i EXO (powiedzmy, że blog zrobił się, taki trochę SM xD)...I teraz liczę na waszą pomoc. Czy chciałybyście poczytać o innych zespołach? Jak tak to możecie pisać w komentarzach z jakimi zespołami chętnie byście przeczytali jakiś One Shot. Bo ja nie mam bladego pojęcia z jakim zespołem by tu coś napisać. Zaczęłam cos o Teen Top i B.A.P (tak, One Shoty będą zabawne xD) i chyba je dzisiaj wstawię.

Jeszcze jedna sprawa. Niedługo (może za tydzień) rozpoczynam wieloczęściowe opowiadanie. Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^

niedziela, 9 czerwca 2013

9# The End :'(

No i niestety, tak wyszło, że to ostatni rozdział "Replay". Miłego czytania ^^ Opinie możecie zostawiać w komentarzach :)


Siedzieliśmy w salonie. Dopiero teraz mnie olśniło, że musimy pojechać do szpitala. Nie mogę pozwolić na to, żeby Taemin był sam jak się obudzi. Spojrzałem na Jonghyuna. Siedział na fotelu, ze łzami w oczach. Wcześniej krzyczał na Taesuna, ale chyba mu odpuścił.
-Chłopaki. – zacząłem – jedziemy do szpitala! – zakomunikowałem i ruszyłem w stronę drzwi. Każdy powtórzył moją czynność. Wsiedliśmy do vana, a nasz menager zawiózł nas do szpitala.


***



Usiedliśmy przed białymi drzwiami. W środku znajdowała się sala, na której leżał Taemin. Nienawidzę szpitali. Wszystko jest w takich zimnych barwach. Unoszący się w powietrzu „zapach” przeróżnych leków. Ci wszyscy chorzy ludzie, otaczający cię z każdej strony. To okropne. Aż samemu można się nabawić jakieś choroby. Z za drzwi, co róż ktoś wychodził. Oczywiście, tak się spieszyli, że nikt nam nic nie chciał powiedzieć. Jonghyun już nie wytrzymywał nerwowo. Wyszedł z szpitala. Martwiłem się o niego, więc poszedłem za nim.
-Jonghyun! Gdzie idziesz? – Zapytałem, jednocześnie stając i opierając ręce na kolanach. Trochę się zmęczyłem, bo Jonghyun ma takie tępo, że musiałem biec.
-Minho…A jak on nie przeżyje? – Zapytał.
-Nawet tak nie myśl. Przeżyje! – Podszedłem do niego i go przytuliłem. Obaj potrzebowaliśmy wsparcia. Kim rozpłakał się jak małe dziecko, które straciło ulubioną zabawkę. Właśnie… Konkretnie to ja nie wiem, kim jest dla niego Taemin. Może to tylko zauroczenie? Ale przecież by tak nie histeryzował. Wtulał się we mnie, co raz mocniej, przez co brakowało mi już tchu. Odsunąłem go od siebie.
-Jonghyun, muszę ci coś powiedzieć.


***



Wróciliśmy już do szpitala. Zauważyłem, że lekarz rozmawia z Jinkim i Kibumem. Podbiegliśmy do nich.
-Więc…Chłopak ma złamaną rękę i żebra. Ale to się w miarę szybko zagoi. Złamania nie są aż tak groźne. Ma wstrząs mózgu. Przez co zostanie u nas trochę na obserwacji. Martwi mnie jedna rzecz.
-Jaka? – Zapytał Key.
-Ma on na ciele różne siniaki, które nie są wcale spowodowane tym upadkiem. – Spojrzeliśmy po sobie. Wiedzieliśmy o co chodzi, jednak żaden z nas nie wyrywał się, do tego, żeby powiedzieć prawdę.
-I jest jeszcze jedno. Chłopak ma ślady po gwałceniu, będę musiał to zgłosić na policję. – Przeraziłem się.
-Możemy do niego wejść? – Zapytał Jonghyun.
-Na razie nie, gdyż jest u niego brat. – Taesun? Kiedy on tam wszedł?


***
-Taemin…Przepraszam. – Taesun mówił do mnie spokojnym głosem. Zupełnie tak jak kiedyś. Wyjaśnił mi wszystko. Nie mogłem się z tym pogodzić. Zostawia mnie? On nie może mi tego zrobić!
-Wyjdź…- Był zszokowany moim słowem.
-Ale Taemin…
-Powiedziałem wyjdź! – Aż się poderwałem do siadu. Chłopak wstał i spełnił moją prośbę. Wyszedł. Pielęgniarka podeszła do mnie, po tym jak usłyszała moje wraszki.
-Wszystko w porządku?
-Tak. – Odpowiedziałem oschle. Kobieta odeszła. Za miast niej obok mojego łóżka pojawił się lekarz.
-Taemin, mam do ciebie pytanie. Czy ty bierzesz narkotyki? – Zdziwiłem się. Oczywiście odpowiedziałem „nie”. Mężczyzna wyszedł. Drzwi do Sali, w której leże otworzyły się. W nich staną Minho.
-Wyjdź…. – Jeszcze dobrze nie wszedł, a ja już go wyganiam.
-Taemin…- Ta ciepła barwa głosu. Ten miły Choi Minho… Brakowało mi go. Usiadł na krześle, obok mojego łóżka. Spojrzał mi w oczy, a ja jemu. Naprawdę za nim tęskniłem.
-Przepraszam…Bo ja…wiem dlaczego chudłeś. – Zamurowało mnie.
-To mi powiedz. – Odezwałem się do niego. Ten zaczął miętosić kołdrę.
-Bo…ja chciałem się na tobie zemścić za Taesuna i …. Dosypywałem ci do jedzenia narkotyki. Dlatego chudłeś, byłeś głodny…Bolał cię brzuch. – Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Słuchałem go uważnie i aż nie dowierzałem w jego słowa.
-Ty idioto…. Mogłeś mnie zaćpać na śmierć!!!! – Nie panowałem nad sobą.
-Przepraszam.
-W dupie mam to twoje przepraszam!!! Wypierdalaj, bo zaraz cię zabije!!!
-Taeś…
-Głuchy jesteś!!! – Co się ze mną dzieje? Pierwszy raz w życiu, odzywam się w ten sposób do kogoś. Jest mi wstyd. Minho wyszedł. Odłączyłem wszystkie urządzenia, jakie miałem do siebie przyczepione. Wstałem i wyszedłem na korytarz. Na krzesłach, które były przed samymi drzwiami, siedzieli wszyscy. Cała piątka. Wszyscy, prócz Jinkiego, płakali. Kiedy otworzyłem drzwi, poczułem na sobie ich spojrzenia. Kibum podleciał do mnie i złapał w pasie. Jakby się bał, że zaraz się wywalę, bądź zemdleję.
-Minnie, wszystko w porządku? Powinieneś leżeć w łóżku! – Mówił do mnie Jonghyun. Kiedy spojrzałem na jego oczy. Myślałem, że ja też zaraz się rozpłaczę. Były zapuchnięte, a w środku, wciąż siedziały łzy. Podszedłem do niego i się przytuliłem.
-Przepraszam…Tak bardzo cię przepraszam. – Chlipał mi w ramię.
-Wybaczam ci. – Te dwa słowa wywołały u niego napad euforii. – Wybaczam wam wszystkim. – Spojrzałem po każdej twarzy. Wszyscy wstali i podeszli  do mnie i Jonga. Nasz sweetaśny pet Mouse znowu jest cały xD. No, z wyjątkiem Taesuna, który wyjeżdzą do wojska. Zaczęliśmy się śmiać, bo Onew-hyung, zaczął opowiadać swoje przeżycie z kurczakiem. Że mu upadł na ziemię. To było takie smutne. Nagle….Upadłem.


***



Staliśmy i śmialiśmy się, kiedy nagle, Taemin upadł. Nie wiedzieliśmy co się dzieje. Kibum pobiegł po lekarza. Jonghyun zaczął klepać Minniego po twarzy, żeby się ocknął. I nic. Przyszedł lekarz z łóżkiem. Położyli Taemina, na nim i zawieźli na salę. Przez okienko w drzwiach widzieliśmy jak go reanimują. To było straszne. Każdy z nas histeryzował. Spojrzeliśmy na monitor pracy serca. Była jedna długa kreska. Lekarze nie przestawali go reanimować. Nagle, na ekranie pojawiły się zygzaki. Tael otworzył oczy.


***
3 lata później


-Zaraz wchodzicie! – Usłyszeliśmy głos menagera. Już za chwilę odbędzie się nasz koncert, promujący nasz nowy singiel „Whyu so serious”. Każdego rozwalała energia od środka. Mieliśmy wychodzić, kiedy Taemin się zatrzymał.
-Minnie? Co się dzieje? – Nic nie odpowiedział. Odwróciliśmy się, a za nami stał Taesun. Taemin podbiegł do niego i rzucił mu się na szyję. Jonghyun podszedł do Minniego i odciągnął go od brata.
-Sorki Taesun, ale musimy już iść.
-Jasne. – Odpowiedział, a Jong objął swojego chłopaka ramieniem. Występ się udał…Mało powiedziane. Wyszedł genialnie. Wszyscy piszczeli, jak tylko nas zobaczyli.


The End ^^

Czas