Kochani, kolejny One Shot, tym razem trochę smutaśny i nie ma wesołych akcentów, ale mam nadzieję, że wam się spodoba ^^ Czekam na waszą opinię :)
Leżałem na łóżku, a łzy spływały po moich policzkach. Tęsknię za nim…Tak bardzo tęsknię, ale on nie dzwoni. Powiedział, że musimy od siebie odpocząć i on pierwszy się odezwie. Jednak, po dwóch miesiącach, zacząłem w to wątpić. Z każdym dniem, moja nadzieja gasła, a ja nie mogłem sobie poradzić z tym, że go straciłem. Odszedł? Nie kocha już mnie? Te dwa pytania, przelatywały przez moją głowę, milion razy dziennie. Nawet nie wiem gdzie on teraz jest. Może coś mu się stało? Może znalazł sobie kogoś innego? Ładniejszego? Moja mama coraz bardziej się o mnie martwiła. Nie wychodziłem już nawet z pokoju. Nie jadłem. Kilka razy próbował wejść do mnie mój brat, ale za każdym razem go wyganiałem. Chcę być sam. Sam jak palec. Nie mogę żyć ze świadomością, że on może przytulać kogoś innego. Pobudzić się przy kimś innym. Chodzić z kimś innym za rękę. Nie mogę znieść tych myśli. Wstałem z łóżka. Podszedłem do lustra, które wisiało na ścianie. Ukazał mi się blady chłopak. Oczy podkrążone od płaczu. Nie mogłem uwierzyć, że tak wyglądam. Kiedyś byłem Lee Taemin, a teraz…Wyglądam jak duch. Obdarty z jakichkolwiek emocji. Bez życia. Skoro Minho może znaleźć sobie kogoś innego…dlaczego ja nie mogę? Wiem…ponieważ ja go kocham. Nigdy go nie zdradzę. Nigdy. A on…? Może on teraz ma kogoś. Jest z tą osobą w kinie, albo w jakimś innym romantycznym miejscu. Przytulają się…całują. Nie zniosę tego więcej! Podszedłem do drzwi. Szarpnąłem z klamkę i opuściłem swój pokój. Założyłem buty i wybiegłem z domu. Biegłem przed siebie. Bez obrania jakiegokolwiek celu. Po prostu chciałem uciec od myśli. Jednak się nie udało. Kiedy zaczynałem biec coraz szybciej, myśli było więcej. Zaczynałem płakać. Nie przestawałam chociażby na chwilę biec. Brakło mi tchu, ale miałem to gdzieś. Liczyło się teraz to, żebym zapomniał…Ale czy da się zapomnieć o dwumiesięcznej znajomości? O swoim najlepszym przyjacielu…? Chłopaku? Nie da się. Biegnę z nadzieją, że go spotkam. Biegnę tam gdzie codziennie się widywaliśmy. Na ławkę w parku. Naszą ulubioną ławeczkę. Kiedy dobiegam na to miejsce, staję jak wryty. On tam siedzi! Mój Minho tam jest! To znaczy, że on ciągle był w Seulu? I nawet się nie martwił, czy coś mi się nie stało? Z moich oczu popłynęła fala łez. Minho nie siedział sam… Siedział z Kibumem. Naszym najlepszym przyjacielem. Przyjacielem, któremu się zwierzałem, jak pokłóciłem się z Choi. Nie mogłem w to uwierzyć. Oni się całują? Tak…oni naprawdę to robią. Całują się na moich oczach. Zastanawiam się, czy nie powinienem tam teraz pójść. Ale czy to coś zmieni? To mi jeszcze bardziej złamie serce. A co gdyby Minho mi powiedział, że już mnie nie kocha? Nie mogłem dalej na nich patrzeć. Odwróciłem się i szedłem ze spuszczoną głową.
-Kocham go…- Powiedziałem sam do siebie.
-Ja go naprawdę kocham. – Zacząłem szlochać. Pomyślałem sobie, że jednak nie mogę tak zostawić tej całej sytuacji. Z powrotem odwróciłem się wracając wzrokiem na parę siedzącą na ławce. Podszedłem do nich.
-Minho…- Powiedziałem smutną barwą głosu. Obaj spojrzeli na mnie zaskoczeni.
-Minnie…Co tutaj robisz? – Zapytał Choi.
-Przyszedłem na nasze miejsce. Nasze Minho… Już mnie nie kochasz? - Zadałem jedno pytanie. Choi milczał. Postanowiłem powtórzyć pytanie.
-Minho…Kochasz mnie? Proszę, powiedz, że tak…Ja ciebie kocham. Nigdy nie przestanę cię kochać. – Powiedziałem wybuchając płaczem.
-Nie kocham cię…Przepraszam. – Zamurowało mnie. Myślałem, że powie mi, że mnie kocha. Zrobiłem krok w tył. Odwróciłem się i zacząłem biec. Biegłem tyle, ile miałem sił w nogach.
Zatrzymałem się na moście. Rozejrzałem się dookoła. Była głucha cisza. Ani jednej żywej duszy…Oprócz mojej. Zbliżyłem się do barierki. Stanąłem na jednym szczebelku i spojrzałem w dół. Ujrzałem powolne fale, obijające się o brzeg. Chciałęm z nimi popływać. Zobaczyć jak to jest być, bezwładnym. Być uzależnionym od wiatru. Chociaż w sumie byłem …Minho był moim wiatrem. Kiedy był blisko, chodziłem wszędzie. Spotykałem się z ludźmi, ale kiedy zniknął…Utknąłem w miejscu. Straciłem sens życia. Powoli wysychałem. Złapałem mocniej barierkę, którą trzymałem. Usiadłem na niej. Nogi przerzuciłem na drugą stronę. Teraz wystarczyło się tylko odepchnąć i już bym był znów uzależniony od wiatru. Nagle, ktoś mnie szarpnął do tyłu. Poleciałem na tą osobę, która wylądowała na ziemi.
-Minnie…Nic ci nie jest? Proszę, powiedz, że nic ci nie jest? – Znałem ten głos. To był głos mojego Minho. Uratował mnie. On mnie uratował.
-Minho…Kocham cię. – Powiedziałem, a on zdjął mnie z siebie i podszedł do Kibuma.
-Minnie, ja już cię nie kocham. Pogódź się z tym. Nie próbuj się zabić…Nadal jesteś dla mnie kimś ważnym, ale Kibum jest teraz ważniejszy. –Coś mnie zakuło w serce. To czemu mnie uratował? Czemu tak się martwił? Nienawidzę Kibuma. Naprawdę go nienawidzę. Odeszli. Ja siedziałem na ziemi, rozmyślając nad tym wszystkim. Skoro mnie nie kocha, to nie będzie po mnie płakał? Przeszło mi przez myśl. Wstałem, podszedłem do barierki i skoczyłem. Uderzyłem w wodę z wielkim hukiem. Kiedy wypłynąłem na powierzchnię, zacząłem wołać o pomoc. Nikt mnie jednak nie słyszał. Teraz każdy ma spokój. W końcu mi ulży…nie będę myślał o problemach, ani już czy Minho mnie kocha. Poddałem się falom. Powoli zaczynałem opadać na dno. W głowie miałem tylko jedne słowa „Kocham cię Minho” .