Muszę was zasmucić. To już ( chyba ) przedostatni rozdział "Replay" :'( Ale spokojnie, zaczęłam pisać opowiadanko wieloczęściowe o EXO ^^ Mam nadzieję, że wam się spodoba. Trochę mniej przemocy, ale bardziej drastyczny rozdział mi wyszedł. Miłego czytania. Opinie możecie zostawić w komentarzu.
Nie wiedziałem co robić. Z jednej strony kochający i czuły
Jonghyun, a z drugiej, Minho, osoba, której mogłem, po części zaufać. Nie
mogłem tego wytrzymać. Z moich oczu poleciały dwie łzy. Patrzyłem się w
podłogę, przez co, oni nawet nie mogli zauważyć, że płaczę.
-Taemin! Myślałem, że mnie kochasz – powiedział Kim. Nic mu
nie odpowiedziałem.
-Zawiodłem się na tobie- dokończył swoją wcześniejszą
wypowiedź. Zapłakaną twarzą, spojrzałem się na nich. Spojrzałem mu prosto w
oczy.
-A choć przez chwilę, ty pomyślałeś co ja czuję? – zadałem jedno
konkretne pytanie, skierowane do wokalisty.
-A ty Minho? Pomyślałeś o mnie? Jak się czułem, kiedy mnie
gwałciłeś?! – Ostatnie słowo wykrzyczałem. Oni stali, nic nie mówiąc.
Najwidoczniej, zrobiło im się głupio. Cały zapłakany, wybiegłem z kuchni, po
drodze mijając Jinkiego i Kibuma, którzy stali za nami przez cały czas. Miałem wszystko
gdzieś. Nie chciało mi się nic…Nawet żyć. Wpadłem do pokoju, zamykając drzwi na
klucz. Podszedłem do łóżka, jednak na nim nie usiadłem. Mój wzrok, przykuła szuflada.
Podszedłem do niej i wyciągnąłem z niej żyletkę, tą którą już wcześniej
planowałem się pociąć. Spojrzałem na nią, dokładanie badając każdy skrawek
przedmiotu. Kiedy już dokładnie się przyjrzałem, owej żyletce, wziąłem głęboki
wdech. Naszykowałem nadgarstek, aby podciąć żyły. Jednak stwierdziłem, że tak
nie zrobię. Przystawiłem żyletkę do szyi. Wbiłem sobie przedmiot w obojczyk.
Już szykowałem się, żeby przejechać po tętnicy, ale coś mnie hamowało. A
konkretnie, pewne zdjęcie. Zdjęcie moje i Taesuna, które wystawało z pod
poduszki. Wyciągnąłem żyletkę, ze skóry. Podszedłem do łóżka. Wziąłem zdjęcie,
co spowodowało, że zacząłem jeszcze bardziej płakać. Wyciągnąłem telefon. Wybrałem
numer do Taesuna. Kilka sygnałów. Nie odbiera. Postanowiłem mu się nagrać.
-Hyung… - chlipałem do słuchawki – Przepraszam…Przepraszam
za wszystko. To przeze mnie poznałeś Minho…To nie twoja wina…To wszystko przeze
mnie. – Rozłączyłem się. Nie mogłem dalej mówić. Nie potrafiłem. Siedziałem na łóżku. Moje spojrzenie
powędrowało na żyletkę, która leżała na podłodze. Wstałem. Wziąłem ją do ręki i
podszedłem do kosza. Wyrzuciłem ją. Nie wiem co mam ze sobą zrobić.
***
Zabolały mnie słowa Taemina. W swoim życiu usłyszałem, nie
jedne przykre słowa, ale to co powiedział Lee…Czułem, że moje serce rozpadło
się na miliard małych kawałków. Spojrzałem na Jonghyuna. Na jego policzku była
łza. Widocznie, też się tym przejął. Czułem się, jakbym stracił, naprawdę
bliską mi osobę.
-Głupi jesteście ?! – Krzyknął Kibum. Po chwili on zniknął. Poszedł
na górę pod pokój Taemina. Do przewidzenia było to, że młody, zamknie drzwi na
klucz. Usiadłem z Jonghyunem przy stole. Nie wiem co się z nami stało.
Wcześniej byliśmy nie rozłączni, a teraz…
-Jonghyun. Chyba musimy poważnie porozmawiać. – Zacząłem, a
on skinął głową na potwierdzenie.
-Co się z nami stało? Kiedyś, byliśmy nie rozłączni… Obaj
się zmieniliśmy. W stosunku do siebie i w stosunku do Taemina. Obaj go
skrzywdziliśmy.
-Wiem…Mniho, on ci się podoba?
-Nie…Znaczy, nie wiem. To, że zacząłem się bardziej o niego
troszczyć to nie znaczy, że się w nim zakochałem. Ale ty…widzę, że czujesz do
niego coś więcej. Trochę cię znam i z innymi zachowywałeś się inaczej.
-Bo Taemin nie jest jak każdy… On jest słodki, miły,
nieśmiały, pi ekny, delikatny….Nie ma żadnych wad. Przynajmniej, ja ich nie
zauważam.
-Jedną ma.
-Jaką?
-Jest bardzo łatwowierny.
-Minho, a co z Taesunem? Odezwał się do Minniego?
-Nie, Taemin to strasznie przeżywa. Brat, był dla niego
jedyna osobą, której mógł powiedzieć wszystko. Przeze mnie to się skończyło.
-Myślisz, że Taemin jeszcze mi zaufa? Sorki, nam?
-Nie wiem. – Szczerze, brakowało mi rozmów z Jonghyunem. Szczere,
od serca, bez kłamstw. Fajnie nam się rozmawiało. Do kuchni wszedł Kibum z
Liderem.
-Już sobie wszystko wyjaśniliście?
-Tak. – Odpowiedziałem na pytanie Key. Nagle zadzwonił jego
telefon.
-Kto to? – Jinki z czystej ciekawości zapytał.
-Taesun. Mam odebrać ?
-Weź na głośnomówiący. – Powiedział do niego Jonghyun.
-Halo?
-Kibum! Gdzie jest Taemin!?
-W swoim pokoju, ale czemu pytasz? Nie możesz do niego
zadzwonić?
-Dzwoniłem, ale nie odbiera. Nagrał mi się, że ma wszystkiego
dosyć i przeprasza. Kibum, błagam cię idź do niego! Ja zaraz przyjadę!
-Dobra !- Kibum się rozłączył. Cała brygada „S” poleciała
pod pokój Maknae.
-Taemin ! Taemin otwórz drzwi! – Jonghyun walił w drzwi jak
opętany. Płakał. Z resztą, ja tez już miałem łzy w oczach. Nagle, usłyszeliśmy
huk na dole. Dobiegał z na dworu. Spojrzeliśmy po sobie. Ja i Jonghyun
zeszliśmy na dół. Podeszliśmy do tylnych drzwi, prowadzących na dwór. Wyszliśmy
przez nie. Myślałem, że zaraz zemdleję. Na chodniku za domem, leżał Taemin.
Było pełno krwi. Spojrzałem w górę. Wyskoczył z okna? Boże, do czego my doprowadziliśmy?!
Jnghyun wpadł w histerię. Ja musiałem się jakoś trzymać, żeby pomóc Taeminowi. Odciągnąłem
Jonghyuna, który klęczał przy ciele Maknae. Drżącą dłonią sprawdziłem puls.
-Minho…Powiedz, że on żyję! Proszę. – Jonghyun błagał o to
jedno słowo. Sprawdziłem puls.
-Żyje! Jonhyun, dzwoń po karetkę! – Krzyknąłem, a Jonghyun
już dawno miał w ręce telefon. W trybie natychmiastowym zadzwonił po pogotowie.
Ja siedziałem przy ciele Taemina. Był blady. Wokół niego, pełno krwi. Widać
było, że ma złamaną rękę. Drzwi do ogrodu się otworzyły, a w nich stanął
Taesun.
-Taemin! – Rzucił torbę, którą miał na ramieniu i podbiegł
do Minniego.
-Taemin! – Taesun zaczął płakać. – Taemin, powiedz coś! –
Wziął jego głowę i położył na swoje kolana.
***
Przyjechała karetka. Ostrożnie przenieśli Taemina na nosze i
wsadzili go do karetki. Taesun, ciągle siedział na chodniku, co raz to mocniej
zaczynając płakać. Zrobiło nam się go żal. Podeszliśmy do niego.
-Taesun… Chodź do środka. – Powiedział Kibum , podnosząc Lee
z chodnika. Posadził go na kanapie, w salonie. Jinki zrobił mu herbaty.
-Przepraszam. – Powiedział Taesun.
-Taesun, czemu ty tak traktowałeś Taemina. Przecież zawsze byliście
blisko, a teraz?
-Musiałem. Inaczej on cierpiał by jeszcze bardziej.
-O czym ty mówisz? – Zapytał Jonghyun.
-Myślałem, że jak odsunę go od siebie, to będzie mniej
cierpiał.
-Dalej nie wiem, o czym mówisz.
-Myślałem, że jak zrobię mu te wszystkie przykrości, to on
pogodzi się z moim odejściem.
-Ale, dokąd ty odchodzisz?
-Wyjeżdżam do wojska. – Teraz wszystko miało sens. Taemin,
był przeciwny temu, żeby Taesun poszedł do wojska na stałe. Ich ojciec, został
zastrzelony właśnie tam. Zginął. Taesun chciał iść do wojska, ale kiedy
próbował, to Taemin go zatrzymywał. Taesun, odbębnił już dwuletnią służbę i
chce pójść na stałe.
-Rozumiem. Ale nie musiałeś go, aż tak krzywdzić.
-Wiem, teraz dopiero to zrozumiałem.
-Zobacz do czego to doprowadziło! – Jonghyun wybuchnął. W
sumie, to ja też miałem ochotę, w tej chwili zabić Taesuna, ale to nie jest
żadne rozwiązanie. Ja też miałem coś na sumieniu. I to bardzo poważną rzecz. Przeze
mnie Taemin też mógł zginąć. Powoli go zabijałem.