wtorek, 14 maja 2013

5#


Leżałem na tej kanapie. Chłopaki chcieli zadzwonić po pogotowie, jednak im powiedziałem, że to tylko zmęczenie. Opornie, ale mi uwierzyli. O własnych siłach poszedłem do pokoju. Nie chciałem od nikogo pomocy. Znaczy… Chciałem, ale jednocześnie nie chciałem ich obciążać…Znowu. Położyłem się na łóżku i wpatrywałem tępo w sufit. „Co Taesun tu robi?”
To pytanie nie chciało wyjść z mojej głowy. Nagle osoba, o której tyle rozmyślałem, weszła do pokoju.
-Taseun… - Podniosłem się na łokciach. On nie podszedł do mnie. Usiadł na krześle przy biurku.
-Taemin… - Widać, że chciał mi coś powiedzieć…Coś bardzo ważnego. Nie mógł wydusić z siebie, ani słowa.
-Taemim, musisz…Musisz opuścić zespół. –
-Co ?! Dlaczego?
-Bo tak.
-Nie ma mowy. – powiedziałem stanowczo. Podszedł do mnie i złapał  mnie za ramiona.
-Taemin, musisz to zrobić. Nie dla mnie, ale dla siebie… Proszę. – Jego głos stawał się coraz bardziej rozpaczliwy.
-Ale dlaczego? Co się dzieje? Wytłumacz mi wszystko.
-Nie mogę.
-To ja też nie mogę odejść z zespołu. Wyjdź  stąd.
-Taemin…
-Powiesz mi dlaczego mam to zrobić?
-Taeś, ja naprawdę nie mogę.
-Wyjdź stąd ! – Już nie mogłem tego wytrzymać. Jeszcze on każe mi opuścić zespół. No chyba go don’t. Wyszedł. Zostałem sam. Dlaczego, każdy mi sprawia ból? Co ja takiego zrobiłem? Wstałem i podszedłem do szuflady. Wyciągnąłem z niej żyletkę. Wziąłem rzecz do ręki… Taemin, ogarnij się. Boże… Dlaczego naszły mnie myśli samobójcze? Odłożyłem żyletki z powrotem do szuflady. Byłem głodny. Mój brzuch, wydawał dźwięki burzy. Postanowiłem, że nie pójdę do kuchni. Mimo tak silnego głodu. Do pokoju wszedł Jonghyun.
-Taeś…Wszystko Okej?
-Tak.- Burknąłem hamując się od płaczu. Tak bardzo chciałem ryczeć, jednak nie mogłem mu po raz kolejny pokazać, że jestem beksą. Nieudacznikiem. Że nie mogę sobie poradzić, z żadnym problemem. Podszedł do mnie i przytulił. Dlaczego to zrobił? Wziął w dłonie moja twarz. Spojrzał mi w oczy, a ja w jego. Były piękne, a zarazem…przerażone? Czy on się czegoś bał? Złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Ja nie mogłem tego pojąć. Próbowałem się odsunąć, jednak on trzymał mnie za biodra. Rozchyliłem usta, a on wtargnął do nich. Przestraszyłem się. Nie chciałem powtarzać sceny z naszego wypadu nad jezioro. Szybkim ruchem odepchnąłem go od siebie, w skutek czego on poleciał na biurko.
-Minnie.. Przepraszam. Nie wiem co się ze mną dzieje. – Zaczął się tłumaczyć. Patrzyłem się na niego tępo…i coś poczułem. Jakieś dziwne ciepełko w moim serduszku. Przyjechał menager, który uratował mnie z opresji. Znowu próba. Oszaleć można od tych treningów. Zgarnął nas do Vana. W aucie Minho jak na złość jadł hamburgera. Myślałem, że się zaraz przekręcę z głodu. Patrzyłem na niego jak zahipnotyzowany.
-Gorzej ci? – Zapytał się mnie Choi.
-Nie…
-To co się tak patrzysz?
-Bo…- Nagle Van się zatrzymał. Całe szczęście, bo nie wiedziałem co mam powiedzieć.  Wyszliśmy i skierowaliśmy się na salę prób. Tańczyliśmy z totalnym skupieniem. Minho gdzieś wyszedł, powiedział, że zaraz wróci.  Onew mnie poprosił, żebym poszedł do piwnicy i przyniósł  stamtąd magnetofon, bo ten się popsuł. Zszedłem do owego pomieszczanie. Drzwi były uchylone. Był tam Minho i.. i Taesun? Co oni tam robią. Postanowiłem się przysłuchać ich rozmowie.
-Ja ci tego nie daruję ! Rozumiesz. –Krzyknął Minho.
-Uspokój się. Masz odwalić się od Taemina.  Masz mu nie robić krzywdy.
-Bo co?! – Minho zbliżył się do Taesuna. Przeraziłem się. Uciekłem na górę z powrotem do Sali prób.
-Gdzie magnetofon? – Zapytał Lider.
-N-nie mogłem go znaleźć. – Skłamałem. Po raz kolejny. Moje życie to jedno wielkie kłamstwo.
-No to zbieramy się do dormu. – Zarządził Jinki. Po chwili na salę wszedł Choi. Był zły. Coraz bardziej zaczynałem się go bać.

***


Byliśmy już w dormie. Chciałem się przewietrzyć więc powiedziałem chłopakom, że wychodzę na dwór.


***


Spacerowałem po jakimś pustkowiu. Nie wiedziałem co mam myśleć, o tym co zobaczyłem w piwnicy. Taesun kombinuje coś razem z Choi? Minho ma się ode mnie odwalić? Ma mi nie zrobić krzywdy ? Szedłem przed siebie. Minołem jakiś lasek. Kiedy spojrzałem na telefon… Byłem w szoku. 22:00…? O kuźwa. Aż trzy godziny chodziłem. Nie wierze. Chciałem wracać. Jednak, rozejrzałem się dookoła. Ani jednej żywej duszy. Po prostu nic… Totalne zadupie. „Gdzie ja doszedłem?” Zapytałem się w myślach. Dzwoniłem do chłopaków, ale nie odbierali. Może już śpią? Postanowiłem, że zadzwonię do Minho.
-Halo. – Był w miarę spokojny.
-Hyung…Mógłbyś po mnie przyjść?
-No pewnie. – Nie udam…Trochę mnie to zaskoczyło.
-Ale Hyung…Bo ja nie wiem za bardzo gdzie jestem.
-Ale ja wiem. – Nagle ktoś złapał mnie od tyłu.
-Hyung…Ty poszedłeś za mną? – Przez chwilę patrzyłem mu w oczy, a on mi.  Zaczął do mnie podchodzić. Ja odruchowo się odsunąłem.
-Nie bój się. – Powiedział spokojnym głosem.  Chwycił mnie za rękę i zaczął gdzieś iść. Zaufałem mu. I to był błąd.
-Hyung…
-Hym?
-Gdzie my jesteśmy? – Zadałęm pytanie na, które on nie znał odpowiedzi.
-Zgubiliśmy się …Prawda? – Dalej wnikałem.
-Nie histeryzuj. Zaraz coś wymyśle.
-Co wymyślisz jak tu nie ma zasięgu.
-Uspokój się ! – Krzyknął. Stanąłem jak wryty ( pewne osoby wiedzą o co chodzi xD ).  Znowu zaczęliśmy iść. Czułem, że się jeszcze bardziej zgubiliśmy. Jest 00:00. Po prostu zajebiście. Byłem wykończony, tym ciągłym chodzeniem. Do tego, zgłodniałem. Cholera. Dlaczego jestem ciągle głodny?
-Hyung…? Staniemy na chwilę?
-Nie.
-Ale…
-Powiedziałem nie! – Znowu się uniósł. Zorientowałem się, że chodzimy po rejonach,  przez  które nie przechodziłem. Byliśmy coraz dalej.
-Hyung…Ja tu nie byłem. – Stanęliśmy. Odwrócił się w moją stronę. Zaczął do mnie podchodzić. Był coraz bliżej. Popchnął mnie na ziemię.
-Wolisz żebym zrobił krzywdę tobie…Czy Taesunowi? – Co? On chciał skrzywdzić Taesuna? Nie mogłem na to pozwolić. Jednak, nic nie odpowiedziałem. Dla niego to znaczyło „tak”. Podszedł i kopnął mnie w żebra. Skręciłem się z bólu. Podniósł mnie za włosy, do góry. Przysunął moją twarz, do swojej.
-Taesun powinien ci wszystko wytłumaczyć. – Powiedział po czym złapał mnie za biodra. Przyciągnął do siebie. Bałem się. Krzyczałem i wyrywałem się. Ale to nic nie dało. On był sto razy silniejszy ode mnie. Złapał mnie mocno za ramiona i rzucił o drzewo. Upadłem na ziemię. Złapałem się za rękę. Jego dłonie są naprawdę silne. On znowu podszedł. Odsunąłem się, siedząc.
-Minnie, nie bój się. Ja nie chcę ci zrobić krzywdy. – Pogłaskał mnie po policzku, jednocześnie przy tym, ścierając łzy. W oddali zobaczyłem jakąś postać. Biegła w naszym kierunku. Kiedy ujrzałęm twarz, nie mogłem w to uwierzyć. To był Taesun.
-Taemin! – Krzyknął mój brat. Minho się odwrócił .Przewrócił oczyma. Po czym pomógł mi wstać. Trzymał mnie za ręce.
-Puść go! – Krzyknął zmęczony biegnięciem, Taesun.
-Ależ proszę. – Powiedział Choi, po czym popchnął mnie w stronę brata. Od reazu rzuciłem, się mu w objęcie. Przygarną mnie i głaskał po głowie.
-Taeś, wszystko w porządku, już się nie bój.
-A może powiesz swojemu bratu, dlaczego dostał ? – Powiedział, pełny dumy, Minho. Lee nic nie odpowiedział.
-T-taesnu… - Powiedziałem jego imię, a ten się ode mnie odsunął. Odepchnął mnie w stronę Choi. Poszedł. Albo raczej, pobiegł. Nie mogłem tego tak zostawić. Zacząłem go gonić.
-Taesun!!! – Krzyczałem. On gdy to usłyszał, przyspieszył. Łzy zasłaniały mi widoczność. Co raz się o coś potykałem. Wybiegł na ulicę. Nie wiedział do koąd ma teraz uciekać. Dogoniłem go.
-Taesun… O co chodzi? O czym mówił Minho? – Wypowiadałem słowa jak jakaś maszyna.
-Nie interesuj się tym. – Odpowiedział nawet nie zerkając na mnie.
-Jak to, mam się tym nie interesować? Chyba sobie żartujesz? To wolisz, żeby mnie tak ciągle bił?
-Taemin… Proszę, zapomnij o mnie.
-Co ty mówisz? Jak mam zapomnieć o moim jedynym bracie?
-Normalnie. – Powiedział i odszedł. Ja natomiast usiadłem na poboczy ulicy. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nie wiem gdzie jestem. Minho, mnie pobił. Taesun, nie chce mnie znać. A do tego jeszcze jest Jonghyun, który się do mnie podwala. Wstałem. Chciałem iść, ale za bardzo nie wiedziałem gdzie. Szedłem sobie spokojnie po ulicy. Nagle, zauważyłem jak z na przeciwka biegnie Minho.
-Taemin !!! – Krzyknął, a chwilę potem ujrzałem ostre światło. Poczułem ból i usłyszałem pisk opon.



CDN

2 komentarze:

  1. TY OKRUTNA ISTOTO !!!!!!!!!!!!! JAK TAK MOŻNA ?!!!!!!!!!!!! DO CHOLERY JAK ???!!! OPOWIADANKO CUUUDAŚNE... Z RESZTĄ JAK KAŻDE *^^*
    CZY W TWOICH OPOWIADANKACH ZAWSZE TAEMIN MUSI CIERPIEĆ?? :/ SERIO, NO TAKI POSZKODOWANY JEST...
    ALE JA CHCĘ WIĘCEJ !!!!!!!!!! PISZ SZYBKO KOLEJNY ROZDZIAŁ

    (tradycyjne) HWAITING!!! ^^^(cyklop) :D

    I TAK MASZ RACJĘ :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Musiałam czekać 2 godziny lekcyjne, żeby przeczytać ciąg dalszy tego! Ty to rozumiesz?! Wiesz jak się męczyłam, bo mnie ciekawość zżerała? XD Nie wiesz...xD
    Taemin ma przerąbane zawsze, no ale czego nie robi się dla opowiadania :D hahaha
    Znowu mu się oberwało ;c :P

    OdpowiedzUsuń

Czas